Sekrety przyrody - Zbiór wierszy -Władysław Dzięgała
Ołtarze Przyrody
Uklęknijmy przed nią.
Obudźmy sumienia.
Ludziom na Mazurach
W samym środku drzewa
Wodospad
Ołtarze Przyrody
Piękno tego świata,
Ten tylko doceni.
Kto przyrodę uzna,
Za Matkę tej ziemi.
Uklęknijmy przed nią.
Podziękujmy za to,
Że stworzyła ołtarz.
Z tak cudowną szatą.
Kto przyrodę niszczy.
Ten Boga zasmuci.
Raz stracone piękno.
Nigdy nie powróci.
Obudźmy sumienia.
Szanujmy las, drzewa.
Póki Stwórca Świata,
Na nas się nie gniewa.
Władysław Dzięgała.
Dąb
Jana Pawła II
Świadczy po wsze czasy
Swoim życiem długim
O Wielkim Rodaku
Janie Pawle Drugim.
Ludziom na Mazurach
Watykan przybliża.
Cień ręki Papieża.
Znak świętego krzyża.
W Bartka genach żyją
Ojca święte słowa.
Modlitwy, homilie
I łaska Piotrowa.
W samym środku drzewa
Słychać Rzymu dzwony.
Bazylika śpiewa.
Modlą się ikony.
Po koronie dębu
I Jej żywych szatach,
Stąpa duch Papieża.
Mądrość tego świata.
Władysław Dzięgała
Prośba
Matko Naturo
Królowo lasów,
Proszę Cię daj mi
Okruszek czasu.
Bym mógł oczyścić
Skroń Twą z freonu,
A Ziemię całą
Z ery betonu.
Serce i duszę
Oddam przyrodzie,
Żywicznym borom
I czystej wodzie.
Otulę Ciebie
Życia kobiercem,
Sprawię by biło
Zielone serce.
Pokruszę beton,
Posadzę drzewa,
Będę je łzami
Co dzień podlewał.
Twe święte lico
Schowam wśród cieni,
Pod baldachimem
Żywej zieleni.
Zapachem żywic,
Urokiem kniei,
Rozbudzę w sercach
Promyk nadziei.
By miast kominów,
Na każdym arze,
Pięły się w górę
Mych drzew ołtarze.
Klęknę przed Tobą,
Wyciągnę dłonie.
Zabiorę freon,
Uleczę skronie.
Przepastną puszczą
W zielonych szatach
Załatam dziury
W kopule świata.
Władysław Dzięgała
Wodospad
Do wyścigu życia
Ze skalnej zagrody
Wyskakuje z hukiem
Wielką ścianą wody.
Otulony mgłami
Zapatrzony w nicość,
Brylantową storą
Skrywa swoje lico.
Aureolę tęczy
Wsparłszy o skał progi,
Girlandami pereł
Błękit nieba zdobi.
Milionami kropel,
Każda z innej strony,
Pędzi
niczym tabun
Koni uskrzydlonych.
Ze skalnego szczytu
Leci w dół do mety,
W oczach błyszczą gwiazdy
Piana skrywa grzbiety.
W półdzikim galopie
Z diamentowych kopyt,
Słoneczne promienie
Krzeszą iskier snopy.
Wiecznie okiełznany
Prawami natury,
Nigdy nie zawraca
Żywioł na szczyt góry.
Gdyż, w dolinie czeka
Ukochane błonie,
Podium z lustra wody
I laur na skronie.
Ukojony ciszą
Na losu zakręcie,
Niczym ludzkie życie
Znika gdzieś w odmęcie.
Władysław Dzięgała
Zachód słońca
Zwłaszcza w dzikiej głuszy
Tam, gdzie brzozy białe
Tam, gdzie pachną wrzosy,
Gdzie klęczą jeżyny,
Tam, gdzie pośród trawy
Na dnie duszy chowam
Zniknął świat natury.
Niektóre ukryła
Chroni swoje skarby,
Natura dar Boga.
Przynosi radość,
Zsyła nam miłość,
Kocha nas wszystkich
„że pyłem gwiezdnym
Że było także
Aż tu lodowiec
Szedł i się cofał
skarb ziemi
Szlifierze czasu
Wichry, tornada
Zielone chaszcze,
Zielone bory,
Czas
Przynosi radość,
Zsyła nam miłość,
Kocha nas wszystkich
Zachód słońca
Wieczorowe
słońce,
Wszystkie barwy
świata.
Paluszkami
cieni,
W warkocz mroku splata.
A gdy dłonie
zmierzchu,
Dzień do nocy
zbliżą.
To na klucz
ciemności,
Zamyka
horyzont.
Obudzony księżyc,
Na filarach
cieni.
Zawiesza firany,
Półmroku na
ziemi.
Za kotarą
zmierzchu,
Złoty Syriusz
kroczy.
Rozkłada
parawan,
Z wizerunkiem
nocy.
Władysław Dzięgała
Łyna
Pochylam czoło
Przed tobą strugo,
Przed twoją wstążką
Krętą i długą.
Biegnącą wartko
Urwiskiem stromym.
Pochylam czoło
Zauroczony.
Pochylam czoło
Przed tobą wodo,
Przed twą świeżością
I twą urodą.
Kuszony ciszą
Wpatrzony w strumyk.
Pochylam czoło
Pełen zadumy.
Pochylam czoło
Przed tobą rzeko,
Przed twą kaskadą
Białą jak mleko.
Girlandą pereł
I kroplą siną.
Pochylam czoło
Jak przed boginią.
Pochylam czoło
Przed tobą Łyno,
Nadbrzeżną wierzbą,
Barwną kaliną.
Zielonym brzegiem
I mokrym głazem.
Pochylam czoło
Jak przed ołtarzem.
Władysław Dzięgała
Zauroczenie
Spacer wśród drzew cieni
Ciszą zmysły koi,
W oczach skrywa podziw
Czarem serce poi.
Zwłaszcza w dzikiej głuszy
Tam, gdzie nie ma ścieżek,
Gdzie kwitną zawilce
Kuszą fiołki świeże.
Tam, gdzie brzozy białe
Sto lat prawie rosną,
Tam, gdzie chmur dotyka
Dąb z dorodną sosną.
Tam, gdzie pachną wrzosy,
Czernią się jagody,
Gdzie tokują głuszce,
Tańczy cietrzew młody.
Gdzie klęczą jeżyny,
Rosa zdobi krzaki,
Gdzie do mchów zielonych
Tulą się widłaki.
Tam, gdzie pośród trawy
I żarnowców wiotkich,
Rosną kępy malin
I poziomek słodkich.
Na dnie duszy chowam
Barwnej kniei cienie,
Które budzą zachwyt
I zauroczenie.
Nie ma już tych lasów,
Co rosły przed laty.
Są ogromne miasta,
Małe rezerwaty.
Zniknął świat natury.
Czym się zauroczę?
Skoro rosną domy
W miejscach smukłych sosen.
Władysław Dzięgała
W górach
Pod
stopami skała.
Nad głową
błękity.
U podnóża
chmury.
Nad
chmurami szczyty.
Ostra krawędź grani.
Przepastna jaskinia.
Zbocze,
stok, urwisko.
Zielona
dolina.
Niebotyczne świerki.
Kozic
zgrabne cienie.
Rozśpiewany potok.
Milczące
kamienie.
Drewniana
bacówka.
Na halach krokusy.
W sercu
zieleń buków.
Balsam
jodeł w duszy.
Władysław Dzięgała
Skarby natury
Natura swe skarby
Ludzkości rozdała.
Jedne są zbyt kruche,
A inne jak skała.
Niektóre ukryła
Na dziewiczych łonach,
A te najcenniejsze
Tuli w swych ramionach.
Chroni swoje skarby,
Niczym oka w głowie.
By je na tej ziemi,
Nie mógł zniszczyć człowiek.
Natura dar Boga.
Przyroda rzecz święta.
Brzmią jak przykazania,
Warto je pamiętać.
Władysław Dzięgała
Czas
Jest miarą, która
Mierzy nam życie
I ludziom mówi
O wieku skrycie.
Przynosi radość,
Smutki niweczy,
Zabliźnia rany
I serca leczy.
Zsyła nam miłość,
Wypełnia nicość,
Wygładza cerę
I zmienia lico.
Kocha nas wszystkich
Starca i dziecko.
Oddaje Bogu
Duszę na wieczność.
Władysław Dzięgała
Puszcza
Puszcza wiecznie żywa
Jest ponadczasowa,
W niej Matka Natura
Swoje skarby chowa.
Zieleń dzikiej głuszy
Rytmem kniei żyje,
W piersiach drzew wiekowych
Wielkie serce bije.
Cienie chłodem kuszą,
Spokój zdobi lica,
Czas pachnie pokrzywą,
Noc ciszą zachwyca.
Są tu takie miejsca
Gdzie nikt nie dociera
I te które kocha
Głuszec, żbik, wadera.
Takie, gdzie za szyszką
Na strzelistych świerkach,
Mysikrólik w locie
Bystrym wzrokiem zerka.
Te, gdzie trawy, zioła
Na leśnej polanie,
Uwielbiają skrycie
I żubry i łanie.
Tutaj za strumykiem,
Rzeka, strugą małą,
Wypatruje oczy
Bóbr z rodziną całą.
Na stuletnich drzewach,
W cienistych koronach,
Wiosną wiją gniazda
Remiz, drozd i wrona.
W przepastnych rewirach,
Powalonych drzewach,
Chodzą cicho rysie,
Sowa wiecznie ziewa.
Trzmiele i motyle
Kwiatom płatki liczą,
Za gryzoniem śmiga
Gronostaj z łasicą.
Na błękitnym niebie
Jak w krainie czarów,
Skrzydłem słońce trąca
Pustułka i raróg.
Zimą na olszynach
Siedzi szczygłów stadko,
Zaś ślady człowieka
Puszcza widzi rzadko.
Władysław Dzięgała
Puszcza
Puszcza wiecznie żywa
Jest ponadczasowa,
W niej Matka Natura
Swoje skarby chowa.
Zieleń dzikiej głuszy
Rytmem kniei żyje,
W piersiach drzew wiekowych
Wielkie serce bije.
Cienie chłodem kuszą,
Spokój zdobi lica,
Czas pachnie pokrzywą,
Noc ciszą zachwyca.
Są tu takie miejsca
Gdzie nikt nie dociera
I te które kocha
Głuszec, żbik, wadera.
Takie, gdzie za szyszką
Na strzelistych świerkach,
Mysikrólik w locie
Bystrym wzrokiem zerka.
Te, gdzie trawy, zioła
Na leśnej polanie,
Uwielbiają skrycie
I żubry i łanie.
Tutaj za strumykiem,
Rzeka, strugą małą,
Wypatruje oczy
Bóbr z rodziną całą.
Na stuletnich drzewach,
W cienistych koronach,
Wiosną wiją gniazda
Remiz, drozd i wrona.
W przepastnych rewirach,
Powalonych drzewach,
Chodzą cicho rysie,
Sowa wiecznie ziewa.
Trzmiele i motyle
Kwiatom płatki liczą,
Za gryzoniem śmiga
Gronostaj z łasicą.
Na błękitnym niebie
Jak w krainie czarów,
Skrzydłem słońce trąca
Pustułka i raróg.
Zimą na olszynach
Siedzi szczygłów stadko,
Zaś ślady człowieka
Puszcza widzi rzadko.
Władysław Dzięgała
Ziarnko piasku
Ziarenko piasku
Przez chwilkę małą,
Na dzikiej plaży
Tak rozmyślało:
„że pyłem gwiezdnym
Kiedyś tam było,
Zaklętym w kuli
Kosmosu siłą.
Że było także
Magmą, granitem
Ogromnym głazem,
Skalistym szczytem.
Aż tu lodowiec
Stopą Goliata,
Idąc nadepnął
Na dachy świata.
Szedł i się cofał
Przez wieki całe,
Po to by skruszyć
Granit i skałę.
skarb ziemi
Tuląc bez przerwy,
Tworzył kamyczki
Jak małża perły.
Szlifierze czasu
Przyrody miarką,
Mierzyli tocząc
Z kamyczków ziarnko.
Wichry, tornada
W młynie natury,
Starli drobinki
Na pyłu chmury”.
Na dzikiej plaży
Ziarnko dumało:
„ kiedy to z pyłu
znów będzie skałą”.
Władysław Dzięgała
Śródleśna łączka
Faluje równo
Spogląda okiem
Niewielka kępka
Zielona wyspa,
Leje jak z cebra.
Kotara deszczu
Tęcza barwami
Rącze konie czasu
Pędzą wciąż z łoskotem
Po ziemi zroszonej
Ludzką krwią i potem.
Pędzą niczym wicher
Wyprane z euforii
Po wirażach dziejów
Zakrętach historii.
W gonitwach po władzę.
Na wyścigach zbrojeń.
Torach dyplomacji
I parkurach wojen.
Gdy się zmienia dżokej
To stadnina czasu
Biegnie wolnym kłusem
Bez bomb i hałasu.
Władysław Dzięgała
Burza
Niż idzie dołem.
Wyż
pędzi górą.
Błękity
nieba
Przykrywa chmurą.
Wiatr
łamie drzewa.
Sztorm
spiętrza fale.
Otula
ziemię
Deszczowym szalem.
Po
nieboskłonie
Gna nawałnicą.
Przemawia gromem
I
błyskawicą.
A gdy
swe nogi
Harcami
zmęczy.
Opuszcza
niebo
Ścieżkami tęczy.
Władysław Dzięgała
Śródleśna łączka
Samotna, cicha
Śródleśna łączka,
Z zielonym włosem
W kwiatach i pączkach.
Faluje równo
Jak lustro wody,
Jak wielkie serce
Dzikiej przyrody.
Spogląda okiem
Stubarwnej trawy,
W źrenice puszczy
Na świat ciekawy.
Śródleśna łączka,
Nad nią motyle.
Zbłąkane myśli,
Zadumy chwile.
Niewielka kępka
Malin i wrzosów,
Soczysta trawa
Z tysiącem kłosów.
Zielona wyspa,
Oaza duszy.
Ósmy cud świata
Ukryty w głuszy.
Władysław Dzięgała
Burza
Świat się zakręcił
W odwrotną stronę,
Piekło błyskawic
Pachnie ozonem.
Leje jak z cebra.
Wieje, aż huczy.
Wiatr łamie drzewa
I groźnie mruczy.
Kotara deszczu
Znika pomału.
Zieleńsza zieleń.
Tysiące kałuż.
Tęcza barwami
Horyzont trąca.
Zwiastun pogody
Ciepła i słońca.
Władysław Dzięgała
Konie
Rącze konie czasu
Pędzą wciąż z łoskotem
Po ziemi zroszonej
Ludzką krwią i potem.
Pędzą niczym wicher
Wyprane z euforii
Po wirażach dziejów
Zakrętach historii.
W gonitwach po władzę.
Na wyścigach zbrojeń.
Torach dyplomacji
I parkurach wojen.
Gdy się zmienia dżokej
To stadnina czasu
Biegnie wolnym kłusem
Bez bomb i hałasu.
Władysław Dzięgała
Zieleń
Zielony listek
Bielutkiej brzozy.
Zielona trzcina,
Zielone łozy.
Zielone chaszcze,
Zielona trawa,
Zieleń szuwarów
Na rzekach, stawach.
Zielone bory,
Zielone knieje,
Zieleń budząca
W sercach nadzieję.
Las, łąki, pola
W zielonych szatach,
To oddech ziemi.
To płuca świata.
Władysław Dzięgała
Widząc jak przyrodzie
Patrzy pełen troski
Z pochyloną głową
Zasmucony wielce
Chodzi po ziemi
Wciąż pędzi naprzód,
Prasuje szczyty,
Błękitną Ziemię
Gwiazda północy
W konstelacji Niedźwiedzicy,
Na bezdrożach i na drogach.
Bożą iskrą z nieba ściany,
Żyto smukłe, pochylone,
Powój zbożom za ich dąsy,
Macierzanka choć wciąż rada,
Nie opodal ma swe leże
Wabi barwą, szumi łanem,
Figlarny wiatr.
Bałamutny
wietrzyk
Mroźnym
tchnieniem szronu,
Malował
rumieńce
Na
policzkach klonu.
W nić babiego lata
Wiązał
listków końce,
Kąpał w
kropli deszczu
Zakurzone
słońce.
Podmuchem
skrzydełek
Z największą
ochotą,
Zadziwionym
drzewom
Z koron
strącał złoto.
Unosił
motyle
Żółci i
czerwieni.
Kładł
dywany tęczy
Pod stopy
jesieni.
Władysław Dzięgała
Chrystus frasobliwy
Chrystus frasobliwy
Nieco utrudzony,
Pod wiekowym dębem
Przystanął zmartwiony.
Widząc jak przyrodzie
W sercu rośnie trwoga,
Kiedy ktoś bezkarnie
Zmienia dzieło Boga.
Patrzy pełen troski
I zafrasowany,
Jak Matce Naturze
Pozabliźniać rany.
Chrystus frasobliwy
Zatroskany srodze,
Siedzi pod pomnikiem
Przy brukowej drodze.
Z pochyloną głową
Patrzy na kamienie
Twarde, zasklepione
Jak ludzkie sumienie.
Zasmucony wielce
Puka do bram Nieba,
Zawstydzony prosi:
- Ojcze,
ludziom
przebacz.
Władysław Dzięgała
O czym szepcze fala
O czym szepcze fala
O czym szepcze fala
I Ikona Boga
Rosły kąkol w pełnej krasie,
Mak, co w zbożu wciąż się leni,
A bylica razem z perzem,
Oset miewa moc przebrzydłą,
Jęczmień choć go łamie w gnatach,
Proso stało się pyskate,
Chrońmy zagon od złych następstw
Nad rzeką
O czym szepcze fala
Kiedy z nurtem płynie,
Wie to kamień, ryba
I cyranka w trzcinie.
O czym szepcze fala
Kiedy pluszcze cicho
Wie to mgła poranna,
Rusałka i licho.
O czym szepcze fala
W deszcz i niepogodę,
Wie to Nimfa wodna,
Pluszcz i zimorodek.
O czym szepcze fala
Kiedy śpi sitowie
Wie nadbrzeżna łoza
Nie wie tylko człowiek.
Władysław Dzięgała
I Ikona Boga
Pędzę polem wichru bryka,
Zagonami bożych ikon.
Łany zboża trącam noskiem
I co widzę? Rany boskie!
Rosły kąkol w pełnej krasie,
Łaje owies ile da się.
Powój, który przędzie cienko,
Wiąże wszystko, co pod ręką.
Mak, co w zbożu wciąż się leni,
Nie wiem czego się czerwieni.
Chaber w gryce chodzi boso,
Podskubując blask niebiosom.
A bylica razem z perzem,
Od buraków okup bierze.
Zaś ognicha wznieca drakę,
Chce koniecznie być rzepakiem.
Oset miewa moc przebrzydłą,
Wabi kwiatem, kłuje igłą.
A wiesiołek gardząc rdestem,
Wołał głośno: Królem jestem!
Jęczmień choć go łamie w gnatach,
Kręci wąsem jak Sarmata.
A konopie liście skubią,
Tworząc stracha przeciw wróblom.
Proso stało się pyskate,
Chce przepiórkom zabrać chatę.
Chociaż niwy i pól łono,
Pana Boga są ikoną.
To powiada żytu rzepak,
Na tym polu coś jest nie tak?
Chrońmy zagon od złych następstw
Tak by chwast pozostał chwastem.
Władysław Dzięgała
Wrześniowy księżyc
Władysław Dzięgała
Wrześniowy księżyc
Wrześniowy księżyc niebiańskim krokiem,
Okrąża ziemię przykrytą mrokiem.
Owalnym licem przez mgły i chmury,
Na świat uśpiony spogląda z góry.
Na bory, lasy, stuletnie drzewa,
Skulony jesion, co wiecznie ziewa.
Przytula igły, patrzy na mszary,
Całuje listki dębom prastarym.
Zerka w jezioro, w swoje odbicie,
W lustrzaną taflę, w głębinach życie.
Wygładza bryzę, posrebrza fale
I nimfy wodne otula szalem.
.
Po miedzach chadza promyczkiem bosym
Bacząc, by trawom nie strącić rosy.
Troskliwie sprawdza (co rusz przystając)
Czy w swej kotlince śpi smacznie zając.
W miastach zagląda ciekawskim wzrokiem
Na ławki w parkach, w domach do okien.
To, co zobaczy światło księżyca,
To tajemnica. To tajemnica.
Srebrny pieniążek wzrok swój wytęża,
Nawet i wtedy kiedy się zwęża.
Nikt go nie kupi. Nikt nie spienięży.
Taki to bywa wrześniowy księżyc.
Czas
Falami morza,
Kropelką chmury
Nakręca wielki
Zegar natury.
Chodzi po ziemi
W cudownych szatach
Jesieni, zimy,
Wiosny i lata.
Wciąż pędzi naprzód,
Spacery kocha,
Nigdy nie staje
I się nie cofa.
Prasuje szczyty,
Liczy kamienie,
Po stokach spływa
Bystrym strumieniem.
Błękitną Ziemię
Otula w sfery,
Otwiera dzieje
Zamyka ery.
Władysław Dzięgała
Morze
Wód płaszczyzna żywa
Dzika, narowista
Morskich wód pierzyna
Morze
W królestwie Neptuna
Gwiazdy szlaki tyczą,
Fale świat kołyszą.
A czterdziestki ryczą.
Wód płaszczyzna żywa
Harda, niepokorna.
Zakochana w szkwałach
I szalonych sztormach.
Dzika, narowista
Aż po horyzonty
Dłoń podaje słońcu,
Depcze głębin kąty.
Morskich wód pierzyna
Tuli w swej zazdrości
Zaginiony rozdział
Historii ludzkości.
Władysław Dzięgała
Gwiazda północy
Niebo zdobi gwiazd patyna
Po niej pędzi Mały Wóz.
Wozem jedzie ta jedyna,
Przewodniczka ludzkich dusz.
W konstelacji Niedźwiedzicy,
W gwiezdnym pyle skryła twarz.
Złotym blaskiem północ tyczy,
Najjaśniejszym pośród gwiazd.
Na bezdrożach i na drogach.
Na bezkresach wielkich mórz.
Jest busolą Pana Boga,
Którą trzyma Anioł Stróż.
Bożą iskrą z nieba ściany,
Migotaniem daje znak
I prowadzi zabłąkanych,
Na szczęśliwej drogi szlak.
Władysław Dzięgała
Pole
Słychać w polu serca bicie,
To na łanach tętni życie.
Złotosiwy świat rzepaku,
Dłonią gładzi twarz ziemniaków.
Żyto smukłe, pochylone,
Sięga lasu swym zagonem.
A za żytem nieco dalej,
Wyka owies tuli szalem.
Powój zbożom za ich dąsy,
Chce podkręcać w kłosach wąsy.
Zaś w pszenicach główne role,
Grają chabry i kąkole.
Na ugorze ma swój dołek
Rdest, rumianek i wiesiołek.
Za to oset w swych pieleszach,
Karci, kusi i pociesza.
Macierzanka choć wciąż rada,
Słucha, milczy, nic nie gada.
A na miedzy w bylic krzaku,
Siedzą skrzypy na biwaku.
Nie opodal ma swe leże
Podagrycznik i rdest z perzem.
Tuż za nimi grzeją lica
Mlecz, lebioda i gorczyca.
A na niwie, co się ścieli,
Wiatr kołysze kwiatom kielich.
Tuli zioła, pieści zboża
Woń roznosi po bezdrożach.
Wabi barwą, szumi łanem,
Pole moje.
Ukochane.
Władysław Dzięgała
Czas
Jest miarą, która
Mierzy nam życie
I ludziom mówi
O wieku skrycie.
Przynosi radość,
Smutki niweczy,
Zabliźnia rany
I serca leczy.
Zsyła nam miłość,
Wypełnia nicość,
Wygładza cerę
I zmienia lico.
Kocha nas wszystkich
Starca i dziecko.
Oddaje Bogu
Duszę na wieczność.
Władysław Dzięgała
Potok
Z bazaltowej półki
Zabrał głazom niebo,
Tysiącami kropel
Porywał kamienie
Półmrocznym pieczarom
Pod zwalonym smrekiem
Bystry, narowisty,
Tam, gdzie wstaje cień z uśpienia.
Gdzie bóbr wznosi wodospady.
Tam, gdzie wiosna zmienia szaty.
Tam, gdzie las ma swe sklepienie
Tam, gdzie nie ma żadnych ścieżek.
Gdzie chór ptaków pieśni śpiewa,
Tkwi od stuleci
Są na niej drzewa
Dokoła woda
Słońce tka z cieni
Przed chorym pędem
Długi jak wieczność,
Krasę odbierze,
Choć nas jest mrowie
Z pokory nutką
A kiedy budzi
Szepcze nam skrycie:
Potok
Po kamiennych schodach,
Po skalistym stoku
Pędził niczym halny
Z podniebnych obłoków.
Z bazaltowej półki
Szybując w dolinę,
Rozerwał na strzępy
Mglistą pelerynę.
Zabrał głazom niebo,
Perłowe sklepienie,
Utopił granity,
Rozkruszył wapienie.
Tysiącami kropel
Tuż nad skalnym progiem,
Uderzył o ścianę
Jak kozica rogiem.
Porywał kamienie
I drążył koryta,
Gnał spienione wody
Jak wicher po szczytach.
Półmrocznym pieczarom
Właził pod podszewkę,
Obmacując ściany
Niczym góral dziewkę.
Pod zwalonym smrekiem
W toń zanurzył lica
I pognał w kotlinę
Niczym błyskawica.
Bystry, narowisty,
Rozpustny, zadziorny,
Psotny, rozbrykany,
Grzeszny, niepokorny.
Nigdy się nie cofa.
I nie zbacza z tras.
Tak jak wielki wszechświat.
Jak gwiazdy.
Jak czas.
Władysław Dzięgała
Knieja
Urok kniei kusi, wzrusza
I zaprasza na swe drogi.
Tam gdzie drzemie ciszy głusza,
Gdzie króluje spokój błogi.
Tam, gdzie wstaje cień z uśpienia.
Gdzie się budzi brzask o świcie.
Tam, gdzie światło smugą cienia,
Drzew konary pieści skrycie.
Gdzie bóbr wznosi wodospady.
Srebrem skrzy się lustro wody.
Strumień nuci pieśń kaskady.
Złote rybki mają gody.
Tam, gdzie wiosna zmienia szaty.
Wdziewa perły z kropel rosy.
Gdzie rozdają uśmiech kwiaty
I cudownie gwiżdżą kosy.
Tam, gdzie las ma swe sklepienie
I gdzie lipy pachną miodem.
Tam, gdzie gubią trop jelenie,
Zimorodki piją wodę.
Tam, gdzie nie ma żadnych ścieżek.
Stopy drzewom, mech przykrywa.
Kwiaty tkane są w kobierzec,
A czas pachnie jak pokrzywa.
Gdzie chór ptaków pieśni śpiewa,
Gdzie Bóg ukrył wrota czasu.
Tam gdzie mają duszę drzewa
I gdzie bije serce lasu.
Władysław Dzięgała
Wyspa
Na wód błękicie
Zielona łata.
Niewielka wyspa
W cudownych szatach.
Tkwi od stuleci
Na Omulewie.
Skąd się tu wzięła,
Wie Stwórca pewnie.
Są na niej drzewa
I kormorany,
A w norce drzemie
Suseł zaspany.
Dokoła woda
Srebrzą się fale
I tulą brzegi
Spienionym szalem.
Słońce tka z cieni
Kilimy ciemne,
Zakrywa nimi
Skarby tajemne.
Przed chorym pędem
Do rekreacji.
Przed twardą stopą
Cywilizacji.
Władysław Dzięgała
Czas
Jest jasny, mroczny.
Da się wybierać.
Jest niewidoczny.
Jest tu i teraz.
Długi jak wieczność,
Śliczny jak z marzeń,
Krnąbrny jak dziecko,
Siwy jak starzec.
Bywa też miły
Rozdaje łaski,
Słabemu siły,
Staruszkom laski.
Krasę odbierze,
Szpetność ozdobi,
Najgładszej cerze
Bruzdy wyżłobi.
Poorze lico,
Pomarszczy skórę,
Zamieni w nicość
Ludzką naturę.
Choć nas jest mrowie
To sprawy sedno
Jest w tym, że człowiek
Życie ma jedno.
W innym wymiarze
Schodzi do ludzi,
W każdym zegarze
Dla nas się trudzi.
Z pokory nutką
Tak co dzień tyka:
- Żyjesz za krótko?!
- Za szybo znikasz?!
A kiedy budzi
Szepcze nam skrycie:
- Kochajcie ludzi?!
- Szanujcie życie?!
Władysław Dzięgała
Maleńki bursztyn
Pędzący w nicość
Plaża
Woda i błękit.
Bezkresna dal.
Krzykliwe mewy.
Szum morskich fal.
Maleńki bursztyn
Dar z głębin mórz.
Piaszczyste brzegi
Wydmowych wzgórz.
Warkoczom piany
Staruszek czas,
Wplata we włosy
Wstążeczki plaż.
Pędzący w nicość
Poczciwy świat,
Odciska w piasku
Swej stopy ślad.
Władysław Dzięgała
Z rozwichrzonym włosem
Strojony we wrzosy,
Bór – mchów i paproci,
Pierwotny i dziki
Jesienna słota
Łąka szumi martwym beżem.
A po zbożu, ścierni zarost,
Skubie wiatr pożółkłe liście,
Wicher zgina czupryn wianki,
Maki, skrzypy, osty stare
W deszczu kropel, w słotnych strugach,
Władysław Dzięgała
Bór
Na piaszczystej ziemi
Rośnie bór sosnowy,
Przepastny, cienisty,
Zielony i zdrowy.
Z rozwichrzonym włosem
Z mazurską urodą,
Pachnący poziomką
I czarną jagodą.
Strojony we wrzosy,
Turzyce, maliny,
Czerwone kozaki,
Cierniste jeżyny.
Bór – mchów i paproci,
Płożących widłaków.
Bór - żywicznych igieł
I sójek i szpaków.
Pierwotny i dziki
Bez trucizn i chemii,
Zaklęty w bursztynie
Bezcenny skarb Ziemi.
Władysław Dzięgała
Jesienna słota
Okruch lata z deszczem spływa.
W suchych chwastach znika.
Resztki ciepła słota zmywa,
Łzami października.
Łąka szumi martwym beżem.
Nieskoszonym sianem.
Krety sypią kopce świeże,
Norką powiązane.
A po zbożu, ścierni zarost,
Pług bruzdami goli.
I odmierza równą miarą,
Pas piaszczystej roli.
W skrawku gleby serce bije.
Pachnie oziminą.
Nagość ziemi szczelnie kryje,
Kołdrą brudno siną.
Skubie wiatr pożółkłe liście,
Ziołom na uwięzi.
Targa nimi zamaszyście.
Urywa z gałęzi.
Wicher zgina czupryn wianki,
Bielicom miotlastym.
Prosi dygiem do hulanki,
Ciemno bure chwasty.
Maki, skrzypy, osty stare
I te bezimienne.
Kwiaty lata dziś już szare.
Jednako jesienne.
W deszczu kropel, w słotnych strugach,
Ginie piękno kruche.
Jesień, jesień to szaruga
Kochająca pluchę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz