Moj świat -Zbiór wierszy - Władysław Dzięgała
Sylwester
W grudniowy wieczór
- Mój przyjacielu –
Siadam wygodnie
W swoim fotelu.
Jest dziś Sylwester
Wiec z łezka w oku
Chciałbym pożegnać
Ten koniec roku.
Nie pójdę nocą
Jak młodzik w miasto
Postawię szampan
Kawę i
ciasto.
Wezmę pilota
Przycisnę palcem
I po kanałach
Przejadę walcem.
Tam się zabawię
Gdzie palec walnie
Na
wielkim placu
I wirtualnie.
Będę w Krakowie,
Gdańsku, Warszawie,
Zaliczę Poznań
I Wrocław prawie.
Będą mi śpiewać
Z Polsatu gwiazdy,
I z TVN-u
Osobno każdy.
Będę wybrańcem
Mówiąc najprościej,
Ważną personą.
Proszonym Gościem.
A o północy
Z szampańskim kacem
Zobaczę w niebo
Lecące race.
Wszystko to dla mnie
Bez mrozu, tłoku,
Bym mógł się znaleźć
Już w Nowym Roku.
Kto by pomyślał
Tyle zachodu
By
Rok przywitał
Ja..
Senior rodu.
Władysław
Dzięgała
31. 12. 2 016 r.
Marzenia
Napędzane zachwytem
Moje skryte
marzenia,
Niczym słonko za chmury
Wychyliły się z cienia.
Gdy zawładną mym losem
I do serca już wkroczą,
Kocham wszystko i wszystkich.
Całą siłą i mocą.
Wielka radość ogarnia
Moje zmysły i duszę,
Lico płonie jak ogień
Z oczu kapią łzy wzruszeń.
Kiedy wróżę by zgadnąć,
Co mnie czeka - niestety –
To gram w orła i reszkę,
Liczę w płocie sztachety.
Upragnione marzenia
Pędzą w niebo jak race,
Los zaś dla mnie wybiera
Te przyziemne bez znaczeń.
A, że żyję już trochę
Marzeń miałem tak dużo,
Więc powierzę je hurtem
Mym Aniołom. Mym Stróżom.
Władysław
Dzięgała
03. 01. 2017 r.
Zdrowie
Moje zdrowie
Tworzy starość,
Pustka , nicość,
Czerń i szarość.
Jest stłamszone,
Jest w rozterce,
Zła prostata,
Chore serce.
Słuch nie taki,
Siwa głowa,
Trudno nerwy
Opanować.
A puls skacze
Bez mej wiedzy,
Niczym zając
Gdzieś na miedzy.
Błagam Boga
Wciąż
o łaski,
Abym chodzić
Mógł bez laski.
Aby w piersi
Tchu starczyło,
Chore serce
Zdrowo biło.
Reumatyzm
Już nie strzykał,
Cofnął traumę,
A stres znikał.
Barwą różu
Lśniły lica,
I znikł
zator
I cukrzyca.
Całe zdrowie
Wziął pod lupę
I dał nowe
- Takie super!
Władysław
Dzięgała
01. 01. 2017
r.
Mój świat
Mój nieznany świat
Wyjrzał dziś z ukrycia.
Choć ma tyle wad
Ciągle mnie zachwyca.
Bywa co dzień inny
I kocham go za to,
Że jest raz pałacem,
A raz kurną chatą.
Mój tajemny świat
Nie raz mnie zaskoczy.
Tym, co ujrzeć mogą
Wyobraźni oczy.
Tym, gdzie poszybuję
Na rydwanach myśli.
I tym, czym ostrzega
W snach, gdy mi się przyśni.
Mój wewnętrzny świat
To grzech i pokusa.
To moje sumienie.
To serce i dusza.
Kiedy miewam chandrę.
Jeśli jest mi smutno.
Potrafi pocieszyć.
Zdjąć szatę pokutną.
Mój duchowy świat
Nie zwodzi. Nie kłamie.
To dar Pana Boga
Przeznaczony dla mnie.
Władysław Dzięgała
Rytmy życia
Po ciszę i spokój
Wyruszam do lasu.
Tam już od stuleci
Życie stąpa cicho
Tam przyrody serce
Władysław Dzięgała
Listowiem błękit wymoszczę.
Splotę z rąk ludzkich łańcuszek.
Zatrzymam zegary czasu.
Rytmy życia
Po ciszę i spokój
Wyruszam do lasu.
Tam nie słychać kroków
Drzemiącego czasu.
Tam już od stuleci
W miejscu stoją drzewa.
Słońce się uśmiecha,
A czas wiecznie ziewa.
Życie stąpa cicho
Nie wydając głosu.
Żaden stres i pośpiech
Nie pogania losu.
Tam przyrody serce
Rytmem lasu bije.
Tutaj moja dusza
Rytmem ludzi żyje.
Nadzieja,
wiara i miłość
Gdy sił już brakuje
Nachodzi starość,
Pokrzepiam mą duszę
Nadzieją… Wiarą…
Nadzieja – Najdroższa –
W sierpniowy ranek
Zmęczona tym życiem
Rusza w nieznane.
Wiara mi
szepcze
Cicho i grzecznie,
- Że w życiu po życiu
Żyje się wiecznie.
Na starość zaś miłość
Bywa tak czystą,
Że
kocham kochani
Wszystkich i wszystko.
Władysław
Dzięgała
31. 12. 2016 r.
Nie gardź tym miejscem
Nie gardź tym miejscem mój Boże
Tam, gdzie nie rosną już drzewa.
Posadzę wierzbę płaczącą.
Będę ją łzami podlewał.
Listowiem błękit wymoszczę.
Parasol zrobię z ich cieni.
Stworzę cudowną oazę,
Ze świeżej, żywej zieleni.
Nie gardź tym miejscem mój Boże
Tam, gdzie już nie ma miłości.
Zaszczepię słowa nadziei,
Na pniu bezdusznej nicości.
Splotę z rąk ludzkich łańcuszek.
Z uśmiechów zrobię medalik.
Obudzę w sercach uczucie,
Aby się ludzie kochali.
Nie gardź tym miejscem mój Boże
Tam, gdzie króluje egoizm.
Rozniecę płomień przyjaźni.
Światło zaś dobroć potroi.
Zatrzymam zegary czasu.
Stworzę świat pełen uroku.
Otulę ludzkie sumienia
Światłem anielskich obłoków.
Władysław Dzięgała
Tęskno mi tęskno
Tęskno mi tęskno
Tęskno mi tęskno
Władysław Dzięgała
Tęskno mi tęskno
Za moim lasem,
Za starym dębem
Co walczy z czasem.
Za bluszczem, który
W dzikich parowach
W swych drobnych dłoniach
Konwalie chowa.
I za kaliną,
Którą świt muska,
Kolorem takim
Jak Twoje usta.
Tęskno mi tęskno
Za moją knieją,
Co serce koi
Barwy nadzieją.
Za szarym klonem
W zielonych liściach,
Bielą czeremchy
Ukrytą w kiściach.
I za przylaszczką
Z kwiatem uroczym,
Takim niebieskim
Jak Twoje oczy.
Tęskno mi tęskno
Za moim borem,
Co żywic zapach
Przyodział w korę.
Za sosną, która
Drzew stopy całe
Dostojnie chowa,
We wrzos i trawę.
Za kępą fiołków
Z kroplami rosy,
Pachnących cudnie
Jak Twoje włosy.
Tęskno mi tęskno
Za moją rzeką,
Za mgłą przepastną
Białą jak mleko.
Za wstążką wody,
Pośród zieleni,
Za srebrną falą
W girlandach cieni.
Za kroplą wody,
Co mknie przed siebie.
Tęskno mi tęskno.
Tęskno.
Do Ciebie.
Władysław Dzięgała
W sercu
Na odłogach duszy mojej
Kwitną polne kwiaty.
W sercu koją trudy, znoje
Maki i bławaty.
Na jej niwie żywa zieleń
Nuci pieśń od rana,
W sercu rodzi się sto wcieleń
Herosa, Tytana.
W samym środku, parka kosów
Gwiżdże słodkie trele,
W sercu moim uśmiech losu
Rozbudza nadzieje.
W skrawku duszy na zagonie
Siedzi miłość skrycie
W sercu grzeje swoje dłonie
Tuląc nasze życie.
W duszy chmurach, pasje z marzeń
Za fantazji murem,
Raźno jeżdżą na Pegazie
Wymachując piórem.
W mojej duszy gra kapela,
Życie rymy pisze
I choć serce rytm powiela
Ja to tylko słyszę
Władysław Dzięgała
Przesłanie
Przez półwiecze prawie
Żyłem wśród drzew cieni
Pod kopułą koron
Soczystej zieleni.
Wysadzałem drzewka
Wszędzie tam gdzie trzeba.
Piął się las do góry
Po drabinie nieba.
Rósł, mężniał, zachwycał
Skarb mazurskiej ziemi,
Bór żywicznych sosen
Z oazami remiz.
Przytulałem brzozy
Te, co w ciszy drzemią
Z rozpuszczonym włosem
Z kokardami jemioł.
Na stubarwnym runie
W widłaki ubranym,
Zawieszałem rosę
Niczym diadem szklany.
Pragnę by me dzieło
Pocałunkiem cienia,
Chroniło przed stresem
Przyszłe pokolenia.
By trud mojej pracy
Urok dębów, buków
Mógł zachwycać kiedyś
Dzieci mych prawnuków.
Władysław Dzięgała
Wysadzałem drzewka
Rósł, mężniał, zachwycał
Przytulałem brzozy
Na stubarwnym runie
By trud mojej pracy
Moje serce
Moje serce patrząc w zorzę,
Chce być wolne jak ten orzeł.
Skrzyć się świtem w kropli rosy,
Chce zaplatać trawom włosy.
Szumieć, pluskać niczym woda,
Pukać rytmem
Jak przyroda.
Moje serce bijąc w lesie,
Na szczyt sosen w górę rwie się.
Chce w koronach igły trącać,
Lecieć w niebo, hen do słońca.
Z wichrem pędzić chmur rydwanem,
Być szczęśliwe.
Być kochane.
Moje serce krocząc borem,
Chce zatańczyć muchomorem.
Kusić barwą, pachnieć kwiatem,
Chce zniewalać aromatem.
Wabić miodem, korcić woskiem /
Być cudowne.
Być beztroskie.
Moje serce, chce Twe lico
Przyozdobić uczuć nicią.
Włożyć diadem, dać Ci róże,
Z cykadami śpiewać w chórze.
Patrzeć w oczy. Widzieć wiosnę.
Być urocze.
Być zazdrosne.
Władysław Dzięgała
Błogostan
Leżę w bezruchu
W dębów półmroku,
Wokoło zieleń
Cisza i spokój.
Czas zgubił wigor,
Przestał bić w dzwony.
Myśl leżakuje.
Milczą hormony.
Błogość na sercu.
W duszy beztroska.
Chwilka relaksu
Prawdziwie boska.
Tworząca nastrój
Taki w sam raz,
Na sielskie życie
Anielski staż.
Władysław Dzięgała
Błogostan
Leżę w bezruchu
W dębów półmroku,
Wokoło zieleń
Cisza i spokój.
Czas zgubił wigor,
Przestał bić w dzwony.
Myśl leżakuje.
Milczą hormony.
Błogość na sercu.
W duszy beztroska.
Chwilka relaksu
Prawdziwie boska.
Tworząca nastrój
Taki w sam raz,
Na sielskie życie
Anielski staż.
Władysław Dzięgała
Pegaz
Kiedy spać się kładę
I zamykam oczy.
Rozhukany Pegaz
Przybywa wśród nocy.
Mrok jasnością świeci.
Dzwonią dzwony ciszy.
Serce rymy stuka.
Dusza Muzę słyszy.
Myśl uwalnia słowa,
Nim je pamięć zoczy.
Te nie zapisane,
Giną w gwiazdach nocy.
Pegaz w rymów cwale,
Machnął skrzydłem psotnym.
Złote myśli Muzy,
Zdmuchnął wiatr ulotny.
Władysław Dzięgała
Było by miło
Było by miło
Gdyby ożyło
Marzenie z moich snów.
Gdyby urodą
Cudowna młodość
Wróciła do mnie znów.
Gdyby rytm świata
Na stare lata
Cofnął na chwilę czas.
Było by miło
By pierwsza miłość
Wróciła w blasku gwiazd.
Szaleć beztrosko
Bawić się bosko
Tak do utraty tchu.
Zielone lata
W młodzieńczych szatach
Były i tam i tu.
Było by miło
Gdyby tak biło
Serce przy sercu tuż.
A nasze życie
Stąpało skrycie
Po płatkach dzikich róż.
Zajrzeć do chaty
Do mamy, taty
Zapukać cicho w drzwi.
Zobaczyć pokój
Łóżeczko z boku
Gdzie moja siostra śpi.
Było by miło
By wielka miłość
Z bukietem białych bzów.
W majowe noce,
W czas zauroczeń
Wróciła do mnie znów.
Władysław Dzięgała
Poszukiwanie
Wśród pożółkłych wspomnień.
W słowach błogiej ciszy.
W morzu cichych pragnień
W księdze skrytych marzeń.
Poszukiwanie
W oceanach myśli
Wzburzonych w dwójnasób,
Szukam lat beztroskich
Minionego czasu.
Wśród pożółkłych wspomnień.
Na kartkach sumienia.
W sejfie mej pamięci
I ścieżkach cierpienia.
W słowach błogiej ciszy.
W popełnionych grzechach.
W moich ułomnościach
I losu uśmiechach.
W morzu cichych pragnień
W zakamarkach duszy.
W talizmanach szczęścia.
W kalendarzach wzruszeń.
W księdze skrytych marzeń.
W życiu pełnym biedy.
W iskierce nadziei,
Że je znajdę kiedyś.
Władysław Dzięgała
Czego się dotkniesz
Jak burza w Tobie
Smętny, bezradny
Rozum mi mówi
Drugie dno
Są takie chwile
Smutne jak tren,
Trudno uwierzyć,
Że to nie sen.
Czego się dotkniesz
Robisz nie tak,
Zaczynasz wierzyć,
Że to zły znak.
Jak burza w Tobie
Szaleje złość,
A w duchu myślisz:
- Mam tego dość!
Smętny, bezradny
I zgięty w pół,
W stresie, amoku
Masz straszny dół.
Ja, gdy mam dołek
Powiadam Wam,
Cieszę się z tego
Co teraz mam.
Rozum mi mówi
Raduj się, bo
Gorsze jest zawsze
To drugie dno.
Władysław Dzięgała
Życie
- Dokąd pędzisz życie
I za czym tak gonisz?
Że się nie uśmiechasz.
Łzy po nocach ronisz.
Łzy po nocach ronisz.
- Dokąd pędzisz życie?
Gdzie ci się tak śpieszy,
Że z istnienia swego
Nie umiesz się cieszyć.
- Dokąd pędzisz życie?
Czemu duszę brukasz.
Człowieka nie widzisz,
Do serca nie pukasz.
- Dokąd pędzisz życie
I przed czym uciekasz?
- Czy przyrody piękno
Już cię nie urzeka?
- Dokąd pędzisz życie
Bezdrożem cichutko?
I nie zważasz na to,
Że trwasz nazbyt krótko...
- Dokąd pędzisz życie
Po bezdusznej trasie?
Odpocznij na chwilkę.
Zatrzymaj się w czasie.
Proszę nie pędź więcej
I pozwól się kochać.
Przytul moje serce
I zacznij się cofać.
Władysław Dzięgała
Na zakręcie losu
Kocham Olsztyn cały,
Skwer i drzewa z boku,
Kiedy ruszam w miasto
Czuję się jak sokół.
Myśli błądzą w chmurach.
Sercu rosną skrzydła
I mknę w świat ułudy,
Nudo ty przebrzydła.
Lubię pędzić w nicość
Iść tak, nie wiem po co?
Świat stawiać na głowie.
Wracać późną nocą.
Na Zatorze zajrzeć,
Spotkać się Łukaszem,
Usiąść na ławeczce
Pierwszej randki naszej.
Spojrzeć sobie w oczy,
Tulić po kryjomu.
Nie patrzeć na zegar,
Co wzywa do domu.
Ranek znów zakwitnie
Miłością i nami,
Pal diabli ze szkołą,
Nauką, belframi.
Serce wali młotem.
W mózgu pełna ściema.
Uczucia szaleją,
A Łukasza nie ma.
Na zakręcie losu
Kocham Olsztyn cały,
Skwer i drzewa z boku,
Kiedy ruszam w miasto
Czuję się jak sokół.
Myśli błądzą w chmurach.
Sercu rosną skrzydła
I mknę w świat ułudy,
Nudo ty przebrzydła.
Lubię pędzić w nicość
Iść tak, nie wiem po co?
Świat stawiać na głowie.
Wracać późną nocą.
Na Zatorze zajrzeć,
Spotkać się Łukaszem,
Usiąść na ławeczce
Pierwszej randki naszej.
Spojrzeć sobie w oczy,
Tulić po kryjomu.
Nie patrzeć na zegar,
Co wzywa do domu.
Ranek znów zakwitnie
Miłością i nami,
Pal diabli ze szkołą,
Nauką, belframi.
Serce wali młotem.
W mózgu pełna ściema.
Uczucia szaleją,
A Łukasza nie ma.
Władysław Dzięgała
Los
Świat o mnie zapomniał,
Pech mym życiem szasta,
Jak pyłkiem tornado
Na pustynnych piaskach.
Jak kropelką fala
W wodach oceanu,
Jak lawą erupcja
Z krateru wulkanu.
Świat o mnie zapomniał,
O moich marzeniach,
O cichych tęsknotach,
O blaskach i cieniach.
O złudnych nadziejach,
Kłopotach i wadach,
O lękach i troskach,
Życiowych szaradach.
Świat o mnie zapomniał.
O tym, że tu żyję,
Że w bezdusznym tłumie
Moje serce bije.
6 O tym, że ma dusza
Jest taka jak każda,
I że z nieba spada
Mego szczęścia gwiazda.
Brak w pamięci świata
Ścieżki z moim śladem.
To ironia losu?
Nie.
To nie przypadek.
Władysław Dzięgała
******
Co się ze mną dzieje,
Że zostaję w cieniu,
Rozum na wakacjach,
Dusza na ramieniu.
Serce puka rytmy
Dziwne i nieznane.
Świat się staje rajem
Gdy jestem z Damianem.
Kiedy go spotykam
Czas jest chwilką małą,
A rozstania trwają
Prawie wieczność całą.
Jego jedno słowo
Rozpala me lica.
Wybucha jak wulkan,
Tnie jak błyskawica.
Jeśli jego serce
Będzie z moim biło,
To stworzymy razem
Jedną wielką miłość.
Władysław Dzięgała
Spacer
Spacerując ścieżką życia,
Usłyszymy serca drżenia.
Oglądając wnętrze duszy,
Zobaczymy dno sumienia.
Poszukując drogi szczęścia,
Znajdujemy drogowskazy.
Wysłuchując skrytych zwierzeń,
Wiemy o czym człowiek marzy.
Przeglądając Księgę Czarów,
Otwieramy te stronice,
Gdzie są wróżby, przeznaczenia.
Zapisane nasze życie.
Poszukując schodów świata,
Omijamy niedorzeczność.
Otwierając bramę Raju,
Zostajemy w mim na wieczność.
Władysław Dzięgała
Zachwyca ciszą,
Zachęca chłodem,
Ta moja miłość
Zagląda czule
Dzwoni cichutko
Kołysze trawy,
Czas go się nie ima,
Do drzwi nikt nie puka,
Jesień i starość
Jesień odziana
Starość milcząca
Starość o lasce
Jesień wciąż duma
Władysław Dzięgała
Mówił również, że niezmienna,
Ten, kto głaszcze, to z natury
Wie, że pyta sandał buta:
Że jedynie jest bezpieczny,
I, że każdy odszczepieniec,
To, że niżej już nie spadnie,
Las - moja miłość.
Las – cud natury,
Storczyk i jeleń,
Kojąca głusza,
Radosna zieleń.
Zachwyca ciszą,
Wabi spokojem,
Pod korą chowa
Serduszko swoje.
Zachęca chłodem,
Dotyka cieniem,
Moje zaloty
Zbywa milczeniem.
Ta moja miłość
Dzika i płocha,
Jak cień sokoła
Przyrodę kocha.
Zagląda czule
W oczy turzycom,
Do serca tuli
Brzóz białe lico.
Dzwoni cichutko
Dzwonkami wrzosu,
Porannym brzaskiem
Dotyka kłosów.
Kołysze trawy,
Uwielbia rosę,
Całuje pąki
W koronach sosen.
Las – moja miłość
Skryta, przyziemna,
Bóg wie jedyny
Czy jest wzajemna.
Władysław Dzięgała
Rodzina
Na Mazurach stoi
Chata jak się zowie,
Ma parę pokoi,
A w niej stary człowiek.
Czas go się nie ima,
Żwawy niebywale,
Na swój los się zżyma:
- Jestem sam jak palec!
Spogląda w półmroku
W drzwi swojego domu.
I z nadzieją w oku
Zerka po kryjomu.
Do drzwi nikt nie puka,
A na domiar złego,
Dusza tęskni, szuka
Ciepła rodzinnego.
Dom - nie kryty strzechą?
A świat - to nie rżysko?
- Serca za daleko!
- By mieć Bliskich blisko!
Władysław Dzięgała
Jesień i starość
Jesień i starość
Chodzą parami,
Jesień wprost z nieba,
A starość drzwiami.
Jesień odziana
W deszcze i słotę,
Starość zgarbiona
Dźwiga kapotę.
Jesień i starość
Dwaj przyjaciele,
Jesień pochmurna
Mówi nie wiele.
Starość milcząca
Z kulawą nogą,
Ust nie otwiera
Bo i do kogo?
Jesień i starość
Są jak kamraci,
Jesień jest naga
Z drzew liście traci.
Starość o lasce
Liczy godziny,
Z dala od bliskich
I od rodziny.
Jesień i starość
Są święte, czczone.
Chodzą półsenne
I zamyślone.
Jesień wciąż duma
O ciepłym lecie,
Starość o życiu
Na tamtym świecie.
Niepewność
Rzekł mi mędrzec: - Głowa pusta
Mądrych pytań szuka w ustach.
I że słówkiem bardzo ciętym
Strzelić można sobie w pięty.
Mówił również, że niezmienna,
Bywa tylko twarz kamienna.
I, że każda jesień życia
Zawsze ma coś do ukrycia.
Ten, kto głaszcze, to z natury
Miewa także i pazury.
Dodał przy tym, że nie w porę,
Na złodzieju czapka gore.
Wie, że wszystkie drogi kręte.
Są łotrowskie albo święte.
Że w pielgrzymce idą pieszo,
Przede wszystkim Ci co grzeszą.
Wie, że pyta sandał buta:
- Gna nas wiara, czy pokuta?
To, że los podaje czarę,
Ale Bóg wyznacza miarę.
Że jedynie jest bezpieczny,
Dla nas ludzi żywot wieczny
I że prawdę zna o Bogu,
Ten, kto był dziś w nekrologu.
Rzekł, że temu, kto jest gburem
Trudno będzie zmienić skórę.
Coś dla ludzi zrób niemoto,
Byś nie umarł idiotą.
I, że każdy odszczepieniec,
To jest dziwak i szaleniec.
Wie, co wznosi ponad tłumy,
Tego, który zjadł rozumy.
To, że niżej już nie spadnie,
Ten, kto leży teraz na dnie.
Że po kacu boli zawsze,
To, co człowiek ma najsłabsze.
Dręczy mnie pytanie jedno,
W czym tkwi tutaj prawdy sedno.
Myślę, dumam dnie i noce
I nic nie wiem na sto procent.
Władysław Dzięgała
W zakamarkach duszy
W zakamarkach duszy
Wszystko można znaleźć
I labirynt szczęścia
I upodleń skalę.
Żar prawdziwych uczuć
I porażek cienie.
Iskierkę ułudy.
Sumienia korzenie.
W zakamarkach duszy
W tunelach szkaradnych,
Nie ma ścieżki życia
I kłębka Ariadny.
W zakamarkach duszy
Bóg skrył tajemnice.
Mój los przeznaczenia.
Całe moje życie.
Władysław Dzięgała
Szybciej i szybciej.
W pośpiechu depczę
Minuta wciąż ma
Ja gonię. Pędzę.
Rozsadek szepcze:
Pośpiech
Naglony czasem
Myślą i życiem.
Spieszę się. Pędzę.
Gnam z serca biciem.
Szybciej i szybciej.
Gdzie? Dokąd? Po co?
Skoro rok. Miesiąc.
Nie pędzą. Kroczą.
W pośpiechu depczę
Świat. Ład. Porządek.
Rozwagę. Spokój
I rady mądre.
Minuta wciąż ma
Sześćdziesiąt sekund.
Ta, gdy się śpieszę
I ta z przed wieków.
Ja gonię. Pędzę.
Ścigam się z czasem.
Przed własne życie
Wbiegam na trasę.
Rozsadek szepcze:
- Zwolnij człowieku!
- Minuta wciąż ma
Sześćdziesiąt sekund!
Władysław Dzięgała
Sen
W ciszy i ciemnościach
Serce zwalnia bicie,
To do snu się kładzie
Rozbrykane życie.
W ciszy i ciemnościach
Sen na jawie zoczysz,
To mara uprawia
Aerobik w nocy.
W ciszy i ciemnościach
Mroku dzwonią cienie,
To modlą się na mszy
Myśli i sumienie.
W ciszy i ciemnościach
Majaków grzmią burze,
To dusza rozmawia
Z mym Aniołem Stróżem.
Władysław Dzięgała
Stróż
Powódź zalała
Mnie się upiekło
Wiało tornado
Szalała burza
Mnie się upiekło
Sznur samochodów
Gnał jak szalony
Mnie się upiekło
Kto mnie ochroni
Władysław Dzięgała
Stróż
Jest ciepła wiosna
Topi się śnieg.
Wysoka fala
Rozmyła brzeg.
Powódź zalała
Miasta i wsie.
Dotknęła wszystkich,
Ale nie mnie.
Mnie się upiekło
Mam szczęście, cóż.
Czuwał nade mną
Mój Anioł Stróż.
Wiało tornado
I padał grad.
Pozrywał dachy,
I zniszczył sad.
Szalała burza
Od godzin dwóch,
Błyskało wszędzie,
Ale nie tu.
Mnie się upiekło
Mam szczęście, cóż.
Czuwał nade mną
Mój Anioł Stróż.
Sznur samochodów
Wciąż pędzi gdzieś,
Na pełnym gazie
Gnał gość przez wieś.
Gnał jak szalony
Choć był stał znak „Stój”.
Stuknął w samochód
Ale nie mój.
Mnie się upiekło
Mam szczęście, cóż.
Czuwał nade mną
Mój Anioł Stróż.
Szare komórki
Wprawiam wciąż w ruch,
Czy Kodeks Pracy
Ma Anioł Duch.
Kto mnie ochroni
Od kraks i burz,
Gdy na urlopie
Będzie mój stróż.
My dwudziestolatki
My dwudziestolatki
Sześćdziesiątych lat,
Odkurzamy w sercach
Zapomniany świat.
W którym nas zachwycał,
Umilał nam byt,
Adapter Bambino
I kolekcja płyt.
Urzekał nas Hipis,
Wir tańczących par,
Ciepło Twojej dłoni
I prywatek czar.
My dwudziestolatki
Sześćdziesiątych lat,
Fani Rock and Rolla,
Kolorowych szmat.
Uroczo na saksie
Znów Karolak gra,
Fruwa nad głowami
Marynara Twa.
Zawirował w duszy
Przeuroczy song,
Nas, nie kręci ziemia,
My kręcimy nią.
My dwudziestolatki
Sześćdziesiątych lat,
Mamy siwe skronie
I na sercach ślad,
Jaki pozostawił
Słodki zapach lip,
I melodia, którą
Gra wszczepiony chip.
Kolorowy Hipis,
Zniknął dawno już,
A grające płyty
Skrywa gruby kurz.
Apatia
Kiedy zły los drogi gmatwa,
Plącze życia nić,
To dopada mnie apatia.
Nie chce mi się żyć.
Świat się wali, trzeszczą ściany
Niczym domek z kart.
W stresie siedzę zdołowany.
Nic nie jestem wart.
Amok ego tłamsi, łaje,
Perły lecą z rzęs.
Nicość w serce wlewa żale.
Życie traci sens.
Dusza klęczy w ciszy, mroku.
Znikł mój Anioł Stróż.
Blask radości w moim oku,
Przykrył pył i kurz.
Władysław Dzięgała
Serce
Są tacy ludzie,
Co chcą być nad.
Dla nich nie taki
Jest nawet świat.
Chcą być we wszystkim
Lepsi niż Ty.
Głaz mają w sercu,
Patrząc na łzy.
Dla nich ubogi,
To zwykły śmieć,
Życiowe motto
To: „Brać i mieć”.
Za parę groszy
Podpalą lont,
Byle mieć kasę
I kilka kont.
Ja, gdy ich widzę
Śmieję się w głos.
Cieszę się z tego
Co dał mi los.
Nie mam sztab złota,
Ogromnych kas,
Mam za to serce,
Co kocha Was.
Przeciwności losu
Na bezdrożach świata
Każdy ślad swój tyczy,
Ty łzami radości,
Ja
kroplą goryczy.
Naszymi ścieżkami
Życie pędzi bryką,
Ty
zmierzasz do celu,
Ja
kroczę do nikąd.
Rok za rokiem mija,
Lata lecą ciurkiem,
Tobie szczęście sprzyja,
Ja
wciąż mam pod górkę.
Wiosna, maj i fiołki,
Kuszą wzrok zawilce,
Ty
tryskasz młodością,
Ja
stoję i milczę.
Gaj się zazielenił,
W
kniei jest wesoło,
Ty
masz śliczne loki,
A
Ja wyższe czoło.
Grają już cykady,
Z
traw opadała rosa,
Mnie kolejna wiosna
Przeszła koło nosa.
W życiorysie jesień
Cała w złotych szatach,
Ciebie Bóg prowadzi,
A
mną los pomiata.
Nie wiem?
Nie wiem czemu?
W
przyszłość patrzę dumnie,
Na pożółkłym zdjęciu
W
rodzinnym albumie?
Władysław Dzięgała
Esteta
Świat widzi duszą,
Wystarczy w ciszę
Ścieżka życia
Na skłócone myśli
Słyszę głos rozsądku
Na światło sumienia
Sięgał szczytów nieba.
Kochał słońce, drzewa,
Siadał wśród zieleni
Esteta
Człowiek esteta
Już jest bogaczem,
Gdyż czuje piękno
Całkiem inaczej.
Świat widzi duszą,
Sercem miłuje
I siódmym zmysłem
Wenę wyczuje.
Wystarczy w ciszę
Zaszyć się skrycie,
By w wyobraźni
Tętniło życie.
Władysław Dzięgała
Ścieżka życia
Idąc ścieżką życia
Patrzę okiem duszy,
Na promyczek szczęścia,
Który zawiść kruszy.
Na skłócone myśli
Które wiatr niweczy.
Na strzaskane nerwy,
Których cisza leczy.
Słyszę głos rozsądku
Który niczym święty
Wycisza hormony
Prostuje zakręty.
Na światło sumienia
Co oświeca drogę,
Która grzesznych Ziemian
Łączy z Panem Bogiem.
Władysław Dzięgała
Jest wciąż mi żal
Gdy patrzę w dal
Jest wciąż mi żal
Mych snów,
Które nie kłamią.
Kopiastych fur,
Pstrokatych kur,
Jak cień -
Idących za mną.
Skoszonych łąk,
Spoconych rąk
Pod wiatr,
Grabiących siano.
Drobnych jak mak,
Zmęczonych tak
Jak koń -
Pokryty pianą.
Gdy patrzę w dal
Jest wciąż mi żal
Jak chleb -
Ciepłych poranków.
Przydrożnych grusz,
Porannych zórz,
Jak śnieg -
Białych rumianków.
Łaciatych krów,
Błękitnych lnów,
Jak miód -
Złotych rzepaków.
Drewnianych szop,
Na polu kop,
Jak krew -
Czerwonych maków.
Gdy patrzę w dal
Jest wciąż mi żal
Na wsiach
Słomianych dachów.
Zapachu trzód,
Skrzypiących wrót,
Bez lic
W konopiach strachów.
Bielonych chat,
Na sznurach szmat,
Wśród strzech
Miauczących kotów.
Krzaczastych łóz,
Bielutkich brzóz,
Na wskroś
Dziurawych płotów.
Władysław Dzięgała
Jest wciąż mi żal
Gdy patrzę w dal
Jest wciąż mi żal
Mych snów,
Które nie kłamią.
Kopiastych fur,
Pstrokatych kur,
Jak cień -
Idących za mną.
Skoszonych łąk,
Spoconych rąk
Pod wiatr,
Grabiących siano.
Drobnych jak mak,
Zmęczonych tak
Jak koń -
Pokryty pianą.
Gdy patrzę w dal
Jest wciąż mi żal
Jak chleb -
Ciepłych poranków.
Przydrożnych grusz,
Porannych zórz,
Jak śnieg -
Białych rumianków.
Łaciatych krów,
Błękitnych lnów,
Jak miód -
Złotych rzepaków.
Drewnianych szop,
Na polu kop,
Jak krew -
Czerwonych maków.
Gdy patrzę w dal
Jest wciąż mi żal
Na wsiach
Słomianych dachów.
Zapachu trzód,
Skrzypiących wrót,
Bez lic
W konopiach strachów.
Bielonych chat,
Na sznurach szmat,
Wśród strzech
Miauczących kotów.
Krzaczastych łóz,
Bielutkich brzóz,
Na wskroś
Dziurawych płotów.
Władysław Dzięgała
Przebudzenie
Promyk sennych marzeń
Przebudzenia cisza
Blady świt w półmroku
Patrzę w głąb sumienia
Władysław Dzięgała
Na łące
Budzę się.
Znikają
Sny me ukochane,
Za drzwiami pamięci
Niczym mgły nad ranem.
Promyk sennych marzeń
Wstając z mego łoża,
Rozjaśnia mrok nocy
Niczym niebo zorza.
Przebudzenia cisza
Matczyna i święta,
Tuli moje zmysły
Niczym ptak pisklęta.
Blady świt w półmroku
Lico me odkurza.
Rozchylam powieki
Niczym płatki róża.
Patrzę w głąb sumienia
W duszy widzę czyściec.
Serce zrzuca troski
Niczym drzewa liście.
Obudzone życie
Nabiera ochoty
I prostuje członki
Niczym skrzydła motyl.
Władysław Dzięgała
Na łące
Wszędobylski Pegaz
Szczęście me skrzydlate,
Fruwał dziś nad łąką
Z kwiatuszka na kwiatek.
Sięgał szczytów nieba.
W locie chwytał gwiazdę.
Zapisywał słowa
Nawet te nieważne.
Kochał słońce, drzewa,
Wiosnę, wiatr i kwiaty
I błękitną wodę
I majowe szaty.
Siadał wśród zieleni
I od pszczółek stronił,
Nie chciał skubać trawy
Jak prawdziwy konik.
Władysław Dzięgała
Kuźnia
Gdzie serce rytmem
Nim się wyzwolą
Muza je zszywa
Zanim rytm twórczy
Brylantem duszy,
Cierniem sumienia,
Diamentem żalu,
Iskierką życia,
Czy to prawda?
Jak okiełznać myśli?
Jak nieść dobro ludziom?
Czy jest przy mnie Anioł,
Daje chwile szczęścia.
Przywraca nadzieję.
Kuźnia
Jest w mojej duszy
Niewielki kątek,
Gdzie szare myśli
Mają początek.
Gdzie serce rytmem
Jak kowal młotem
Przekuwa myśli
Z szarych na złote.
Nim się wyzwolą
Z przyziemnej jaźni,
Wchodzą na palcach
W świat wyobraźni.
Muza je zszywa
Nitkami wrażeń.
Pegaz unosi
Na szczyty marzeń.
Zanim rytm twórczy
Myśli pochwycą,
Rozsądku cenzor
Zmienia je w nicość.
Władysław Dzięgała
Perełka smutku.
Łza, perła smutku
Stan uczuć kryje
I w rzęs ogródku
Źródełkiem bije.
Brylantem duszy,
Co łka i dławi.
Co dumę kruszy.
Bliznę zostawi.
Cierniem sumienia,
Co rani w stresie.
Pasmem cierpienia.
Smugą co rwie się.
Diamentem żalu,
Co rozpacz skrywa.
I cal po calu.
Po twarzy spływa.
Iskierką życia,
Co bólem głaska.
I spada z lica.
Jak z nieba gwiazdka.
Władysław Dzięgała
Czy to prawda?
Nim się znajdę na rozstaju
Po marudzę krzynę:
-Czy to prawda, że do Raju
Nie wejdzie abstynent?
.
Zanim wezwiesz mnie w zaświaty,
Pozwól siąść za barem
I beztrosko jak przed laty
Wypić wina czarę.
Daj minutę mi w podarku.
Nim Piotr zamknie wrota,
Abym z ludźmi (co śpią w parku)
Opróżnił mamrota.
Nim mnie wezwiesz w Swoje strony
Zrób mi przed tym łaskę,
I za zdrowie mojej żony
Pozwól wypić flaszkę.
Gdybyś wezwać chciał mnie pilnie
Do stóp Twego Tronu.
Będę błagał Cię usilnie
O łyk samogonu.
Jak wysłannik Twój mi powie:
- Już czas zwijać żagle.
Spyta pewnie promil w głowie:
- Dlaczego tak nagle?
********
Stróż bram Nieba w dzwon uderza,
Anieli się peszą,
Widząc duszę, która zmierza
Wężykiem na pieszo.
Władysław Dzięgała
Rozterka
Tuląc się do matki
Me serce pytało:
Czy od mojej duszy
Ważniejsze jest ciało?
Jak okiełznać myśli?
Czym sumienie czyścić?
Jak chronić uczucia?
Strzec się nienawiści?
Jak nieść dobro ludziom?
Zrywać złości całun.
Przejść hormonów burzę
I nie popaść w nałóg.
Czy jest przy mnie Anioł,
Co czuwa nade mną?
Zaszczepia życzliwość.
Wyplenia nikczemność.
Daje chwile szczęścia.
Słucha serca bicia.
Prostuje me drogi
Na zakrętach życia.
Przywraca nadzieję.
Daje szczęścia łezkę.
Pokazuje orła
Choć los wybrał reszkę.
Władysław Dzięgała
Kiedy obłudnik
A jeśli przy tym
Kluczą pośród stu problemów
Kiedy zbłądzą, chodzą skrótem,
Moje myśli są jak orzeł,
Jego ruchy, rytm i tętno,
I mądrością swą z ukrycia,
Myśli moje są na co dzień,
Nie zbyt ufne, czujne, sprytne,
Najwierniejsze są te chrzczone,
Moje myśli niepokorne,
Ta złośliwa, nieprzychylna
Co dołuje i źle radzi
Drogą przeznaczenia
Zadziwiony Stwórca
Do komórek mózgu
Stres Przychodzi znienacka
Nie słyszysz. Nie czujesz.
Jak Ci dusza krwawi.
Obłudnik
Każdy obłudnik
Wie to na pewno,
Że zło ma w sercu
Dobro na zewnątrz.
Kiedy obłudnik
Zło z dobrem złączy,
Grzechów nie zmaże
Myśli rozjątrzy.
A jeśli przy tym
W głąb duszy spojrzy,
Sumienia także
I tam nie dojrzy.
Władysław Dzięgała
Moje myśli
Moje myśli są jak zając
Nie chcą chodzić a kicają.
Rozbrykane, prawie dzikie,
Wyskakują z głowy krzykiem.
Kluczą pośród stu problemów
I znikają nie wiem czemu.
Zadufane, wciąż się boczą
W swej kotlince nie chcą spocząć.
Kiedy zbłądzą, chodzą skrótem,
Moja dusza ma pokutę.
Moje myśli są jak orzeł,
Lecą w błękit, hen w przestworze.
Pełne troski, bez brawury,
Obserwując ten świat z góry.
Jego ruchy, rytm i tętno,
Podziwiając czar i piękno
Dobroć dają, zło niweczą,
Goją blizny, rany leczą.
I mądrością swą z ukrycia,
Tyczą ścieżkę mego życia.
Myśli moje są na co dzień,
Niczym ryba w mętnej wodzie.
Jak je chwytasz lub je gonisz,
Wyślizgują się ze skroni.
Nie zbyt ufne, czujne, sprytne,
Są jak piskorz nieuchwytne.
Niezależne wolne, psotne,
Niewidoczne i ulotne.
Najwierniejsze są te chrzczone,
Jak tlen w wodzie ujarzmione.
Moje myśli niepokorne,
Jak jastrzębie są zadziorne.
Są zakałą nie ozdobą,
Tocząc walkę same z sobą.
Ta złośliwa, nieprzychylna
I ta mądra, nieomylna.
Ta co karci, nie rozgrzesza,
Z tą co kocha i pociesza.
Co dołuje i źle radzi
I ta która duszę gładzi.
Choć ta rani, ta zachwyca,
Moje myśli
to
skarbnica.
Władysław Dzięgała.
Ostrzeżenie
Moje skromne życie
Stresów rączą bryką,
Po wybojach czasu
Pędzi wciąż do nikąd.
Drogą przeznaczenia
Na losu zakrętach
Goni jak szalone
Nie zwalniając tempa.
Zadziwiony Stwórca
Patrząc na to z dala,
Skołatanym sercem
Bije już na alarm.
Do komórek mózgu
Śle mi SMS- esy:
„Jeżeli nie zwolnisz
wykończą Cię stresy”.
Władysław Dzięgała
Stres Przychodzi znienacka
I rusza do boju,
W przypływie euforii
I zmianie nastroju.
Nie słyszysz. Nie czujesz.
Nie widzisz jak bieży,
A jednak zapłaczesz
Gdy mocno uderzy.
Jak Ci dusza krwawi.
Kiedy leżysz na dnie.
Natychmiast się zjawia
I nadzieję kradnie.
Władysław Dzięgała
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz