Przyroda słowem malowana - Zbiór wierszy - Władysław Dzięgała
I wyjmuje pędzle
Po to aby liściom
Kolorem się bawić.
I tworzyć i tworzyć
Umajeni w zieleń
W tłumie złotych mleczy
Na stubarwnym stole
Figlarne modraszki
W samym środku runa
Zielone pajączki
Po dywanie trawy
Zapach ziół kwitnących
Sercu rosną skrzydła,
Rozbudza fantazję,
Poi knieję beżem,
Tęsknoty ubiera
Zdobi barw paletą
Malarz
Przychodzi o świcie
Z paletą kolorów,
Rozstawia sztalugi
Tuż pod ścianą boru.
I wyjmuje pędzle
Zaklęte w promieniach,
Boskie akwarele
Schowane w półcieniach.
Po to aby liściom
Zieleń brązem psocić,
Brąz zamieniać w żółcie,
Laserunkiem złocić.
Kolorem się bawić.
Urzekać kobiercem.
Zostawiać wraz z barwą
I duszę i serce.
I tworzyć i tworzyć
Pejzaże wciąż nowe,
Nad brzegiem jeziora
Wśród sosen wiekowych.
W Galerii Przyrody
Malarza geniusza,
Wystawa arcydzieł
Urzeka i wzrusza.
Władysław Dzięgała
Na łące
W barwne stroje łąkę
Przyodziało lato,
Pracowite pszczoły
Liczą płatki kwiatom.
Umajeni w zieleń
Ukojeni ciszą,
Na łodygach turzyc
Trzmiele się kołyszą.
W tłumie złotych mleczy
Groszek podniósł głowę,
Kielichami kwiatów
Dzwoni Paź Królowej.
Na stubarwnym stole
Przybranym zielenią,
Żuk prasuje fraki
Wędrującym cieniom.
Figlarne modraszki
W trzęślicach ukryte,
Malują skrzydełka
Chabrowym błękitem.
W samym środku runa
Żubrówka i tomka,
Kuszą aromatem
Leniwego bąka.
Zielone pajączki
Huśtają nad łanem
W muślinowych sieciach
Muszki zakochane.
Po dywanie trawy
Stąpa słowik bosy,
I strąca rajgrasom
Perły z kropel rosy.
Zapach ziół kwitnących
Strzyże nożycami,
Rój pasikoników
Wspólnie z cykadami.
Sercu rosną skrzydła,
Dusza zmienia szatę,
Kiedy świeżym sianem
Pachnie łąka latem.
Władysław Dzięgała
Jesienny liść
W żółtym listku życie
Siedzi jak na tronie,
Chwyta resztki słońca
W papierowe dłonie.
Rozbudza fantazję,
Radością się mieni.
Kładzie akwarele
Na ścianach jesieni.
Poi knieję beżem,
Brązem kusi cienie,
Daje sercu błogość,
Uskrzydla natchnienie.
Tęsknoty ubiera
W szczerozłote szaty,
W królewskie rubiny,
Purpury, szkarłaty.
Zdobi barw paletą
Przyrody ołtarze,
Zabiera mą duszę
Do krainy marzeń.
Władysław Dzięgała
Zamieć
Z Archaniołów skrzydeł
Białe pióra lecą,
Srebrzą się i błyszczą,
Iskierkami świecą.
Wicher przepotężnie
Niczym smocza paszcza
Rozdmuchuje pióra.
Rozrzuca po chaszczach.
A siłę ma taką
Jakby kilku fanów,
Skakało brejkdans,a
W centrum huraganu.
Bladolica zamieć
Niczym śmierć w łachmanach,
Tańczy zbójnickiego
Od samego rana.
Drżą śródleśne dęby
I nadrzeczne łozy,
Kiedy hula zamieć
Na tym balu zgrozy.
Władysław Dzięgała
Rosa
Skrzy się światłem nieba
Skrzy się iskierkami
Jak łza na policzku,
Rosa
Na jelenich rogach
Lśni perełka rosy,
Błyszczy niczym gwiazdka
W samym środku nocy.
Skrzy się światłem nieba
Wziętym wprost z kosmosu,
Z kuźni Hefajstosa
I z Anielskich włosów.
Skrzy się iskierkami
Jak oczka czyżyka,
Jak srebrne talary,
W skarbcu Janosika
Jak łza na policzku,
Jak świetlik na trawie,
Jak kropla szampana
Na szkolnej zabawie.
Władysław Dzięgała
Pod lodem
Pod skorupą lodu
Jak w bezdusznej boi,
W przepastnym półmroku
Senne życie stoi.
Ziewający sandacz
Wraz z ospałą płotką,
Widząc wokół ciemność
Drzemią w mule słodko.
W tej krainie wody,
Pokuty i grzechu,
Nie harcuje słońce.
Brakuje oddechu.
Ryba z trudem dysząc,
Błaga ludzi skrycie
O jeden przerębel.
O światło.
O życie.
Władysław Dzięgała
Liść
SzronLiść
Jesienny liść klonu
Z pożółkłym już brzegiem,
Przykucnął na drzewie
Jak sprinter przed biegiem.
Spoglądał z wysoka
Jak orzeł na czatach,
Na ziemię, na trawę
Mięciutką jak wata.
Trzepotał przez chwilę
Jak ptak na uwięzi,
I z gracją jak czyżyk
Odfrunął z gałęzi.
Zamachał ogonkiem
Ustawił się bokiem,
Wykonał piruet
Z cudownym wyskokiem.
I wzbił się wysoko
Figlując jak psotnik,
Nie bacząc w ogóle
Na tor paralotni.
A kiedy zefirek
Przygarnął go nagle,
Popłynął na wietrze
Jak flaga. Jak żagle.
Spadał powoli
Z nieba jak piórko,
Prościutko z obłoków
Na moje podwórko.
Usiadł cichutko
Jak cienie o brzasku,
Jak motyl na astrach.
Jak ptaszek na gniazdku.
Władysław Dzięgała
Słońce jasno świeci,
Światło w oczy kłuje,
W śnieżnobiałej sukni
Mgła dziś paraduje.
Za stołem przyrody
Siedzą już od rana,
Srebrni biesiadnicy
W iskrzących sukmanach.
Diamentowe klony,
Szklane jarzębiny,
Posiwiałe dęby,
Perłowe kaliny.
Trawy, mchy, porosty
Z mlecznobiałym licem,
Słodkie i niewinne
Jak w Raju dziewice.
Pola, miedze, drogi
Z łączkami pospołu
Bielutkie i boskie
Jak skrzydła aniołów.
Na śnieżnych obrusach
Niebo gwiazdek skrzy się
W kryształowej wazie,
Brylantowej misie.
W śnieżnobiałym stroju
Z innego wymiaru,
Rozsiadło się życie
W tej krainie czarów.
Władysław Dzięgała
Pochmurna jesień
Pochmurna jesień
Ma też swój urok,
Czesze wichrami,
Obmywa chmurą.
Beżem pasteli
Napawa serce
I duszę stroi
W barwne kobierce.
Szeleści listkiem
W jesiennej ciszy,
Zmrożoną rosą
Na trawę dyszy.
Zapina szczelnie
Futerko rysia,
Kołysze do snu
Susły i misia.
Przykrywa z troską
Bielutkim puchem,
Calutką ziemię
Grubym kożuchem.
Władysław Dzięgała
Cicho i sennie
Do traw i chwastów
Bzom kolie rosy
Nadbrzeżnym trzcinom
Władysław Dzięgała
Mgła
W sierpniowe ranki
Mgła siwa, mokra,
Na dachach siada,
Zagląda w okna.
Cicho i sennie
Po polach chodzi,
Mlecznym bezdrożem
Przechodnia zwodzi.
Do traw i chwastów
Tuli się czule,
Na taflę wody
Opada tiulem.
Bzom kolie rosy
Wkłada na szyję,
Zmęczone nogi
Turzycom myje.
Nadbrzeżnym trzcinom
Całuje lica,
Kalinom daje
Eliksir życia.
Pierwszy śnieg
W kalendarzu jeszcze jesień.
Jeszcze wczoraj z nieba lało,
A dziś przyszła do nas zima
Przyodziana w tiul na biało.
Pole, łąka, las, krzak, drzewo,
Ścieżka, droga, stok, szczyt, góra.
Są jak skrzydła Archanioła
Białe jak łabędzie pióra.
Chata, wioska, okolica
I opłotki i zagroda,
Są niewinne, śliczne, białe
Jak w welonie panna młoda.
Mój jesienny świat kolorów
Bóg otulił do snu w łożu
W najprawdziwszy śnieżnobiały,
Przeogromny miękki kożuch.
Władysław Dzięgała
Po korze kowalik
Jeszcze koniczyna
A już złotym pędzlem
Na wąsach turzycy
Zaś przyroda borom
Stroi jarzębinę
Cień
Do omszonej kory
Czesząc włosy słońcu
Światłocieniem koron,
Na zakręcie drogi,
Pod zielonym dębem,
Pożegnanie lata
Jeszcze dzwoni dzwoniec,
Gra na skrzydłach pszczoła,
Kwitnie leśne runo,
Pachną miodem zioła.
Po korze kowalik
Do nieba się wspina.
Złoci się dziurawiec.
Dojrzewa jeżyna,
Jeszcze koniczyna
Zieleni się w trawie,
Dojrzałe jagody
Czernią się jak dawniej.
A już złotym pędzlem
Maluje liść brzoza.
Po mchu cicho stąpa
Borowik i kozak.
Na wąsach turzycy
Pająk sieci mota,
Wrzesień w babie lato
Zdobi kniei wrota.
Zaś przyroda borom
Ścieli dywan nowy
Tkany z kwiatów wrzosu
W kolorze liliowym.
Stroi jarzębinę
W czerwone korale,
Niczym dziewczę młode
Przed jej pierwszym balem.
Władysław Dzięgała
Cień
Na rozstaju dróżek
Gdzie są drzew ołtarze,
Cień spoczął wygodnie
Na dęba konarze.
Do omszonej kory
Przytuliwszy lico,
Zaglądał w głąb dziupli
Podziwiając nicość.
Czesząc włosy słońcu
Na dębie wysokim,
Paluszkami chłodu
Zwijał promyk w loki.
Światłocieniem koron,
Błyskiem z nieba skroni,
Kucnął u stóp moich,
Usiadł na mej dłoni.
Na zakręcie drogi,
Na grzbietach kamieni,
Kładł dywanik ciszy,
Chłodu i półcieni.
Pod zielonym dębem,
Wiekowym korzeniem,
Bije serce ziemi
Urzeczone cieniem.
WładysławDzięgała
Knieja jesienią
W promieniach słońca
Kąpie się jesion,
Złotym grzebieniem
Brzozy się czeszą.
Przy leśnym dukcie
Stoi klon bosy,
Czerwone wstążki
Wplata we włosy.
Wiatr zrywa liście
Dywany ścieli,
W ciepłym kolorze
Żywych pasteli.
Jesienna knieja
Pełna jest cienia,
Kwiatów paproci,
Ryku jelenia.
Władysław Dzięgała
W maju
Słońce pieści kwiaty,
Pszczoła pyłek zbiera,
Dąb pręży konary,
Fiołek lico myje,
Strumyk pieśni nuci,
Wachlarzami liści
Uskrzydlona aura
Bryza resztki piany
Wieczorową porą
Władysław Dzięgała
Poranek
Otula brzaskiem
Zbudzona zieleń
W ogromną kulę
Żółty kalendarz
Przede mną, za mną
Zamilkła knieja,
W ciszy tej słyszę
W maju
W maju życie kniei
Tętni całą mocą.
Przyroda się cieszy
Widząc jak uroczo:
Słońce pieści kwiaty,
Wiatr kołysze drzewa.
Brzoza czesze włosy,
A szpak dumki śpiewa.
Pszczoła pyłek zbiera,
Dzięcioł dziuple kuje.
Dzierzba wije gniazdo,
Pająk sieci snuje.
Dąb pręży konary,
Klony klaszczą w dłonie.
Wierzba gubi bazie,
Runo w barwach tonie.
Fiołek lico myje,
Lilia nos pudruje.
Żuk idzie na spacer,
A motyl całuje.
Strumyk pieśni nuci,
Jesion ciągle marzy.
Czas pachnie konwalią,
A pokrzywa parzy.
Władysław Dzięgała
Lato
Brzask laserem złotym
Strąca gwiazdy nocy.
Świt kropelką rosy
Myje kwiatom oczy.
Wachlarzami liści
W takt serc naszych bicia,
Przyroda nakręca
Klucz w zegarze życia.
Uskrzydlona aura
Kolorami lata,
Niczym dobra wróżka
Zmienia wystrój świata.
Bryza resztki piany
Chwyta w wodorostach.
Chłód z nad lustra wody
Sprowadza błogostan.
Wieczorową porą
Rój owadów bzyka,
Strzygąc półmrok ciszy
Nożycami cykad.
Poranek
Nim mrok opadnie
Pójdzie spać ciemność,
Wstaje świt blady
Tuż, tuż nad ziemią.
Otula brzaskiem
Śpiący horyzont,
Zanim promienie
Mrok nocy zliżą.
Zbudzona zieleń
Przykryta mgłami,
Spogląda w słońce
Nad drzew szczytami.
W ogromną kulę
Nad widnokręgiem,
Co złotym okiem
Patrzy na Ziemię.
Władysław Dzięgała
Cisza
W bezkresnej głuszy,
Ciszy bez dna,
Milczące cienie
Zieleń i Ja.
Żółty kalendarz
Bez nazw i dat,
Klonowym listkiem
Do nóg mi spadł.
Przede mną, za mną
Drzewa i las,
Kucnęło życie,
Przycupnął czas.
Zamilkła knieja,
Znikł ptaków śpiew.
Wiatr wstrzymał oddech
W koronach drzew.
W ciszy tej słyszę
Jak igły z drzew,
Spadają z hukiem
Na miękki mech.
Władysław Dzięgała
Aura
Jest zima. Styczeń.
Trzecia dekada.
Na polach błoto
I ciągle pada.
Wokoło błyszczą
Kałuże wody,
Cichutko pika
Serce przyrody.
Ze snu się budzą
Krety na łąkach,
Zieleń ramiona
Prostuje w pąkach.
Śni się przylaszczkom
Ciepły promyczek.
Borom, śpiew ptaków
Zmienia oblicze.
Zdziwionym wzrokiem
Przebiśnieg zerka,
Widząc jak znika
Zimowa derka.
Przeciera oczy
Zaspany krokus,
Niebo podbiałom
Zsyła sto pokus.
Świat izobarom
Linie zagmatwał,
Dryfują w chmurach
Jak w rzeką tratwa.
Aura nie cierpi
Tkwić na rozstaju,
Stąd w styczniu wiosna,
A mrozy w maju.
Władysław Dzięgała
Wrzesień
Porozciągać między wrzosy,
Porozrzucać grzyby w borze.
Wisieć sennie nad polami.
Spojrzeć czule na korale,
Wejść do sadu blaskiem złotym.
Ileż w sobie ma uroku,
Władysław Dzięgała
Świat przymyka oczy
Ma tyle uroku
Kiedy dzień się budzi
Co złociste gwiazdy
Świt zimowy czar swój
Lutowe słońce
Ożywia światu
Spogląda w oczy
Na polach skibom
Troskliwie zagon
Władysław Dzięgała
Bielą się jesiony.
Zaś po środku boru
Świat utonął w bieli.
Pan i Stwórca Świata
Wrzesień
Cicho lubi stąpać wrzesień,
Słońcem, mgłami, deszczem.
Złotym liściem bywać w lesie.
Na paprociach kleszczem.
Porozciągać między wrzosy,
Firankę pajęczą.
Wieszać na niej krople rosy
I ubarwiać tęczą.
Porozrzucać grzyby w borze.
Siać trawy z przetaka.
Mchy utykać na drzew korze
I w szczelinach pniaka.
Wisieć sennie nad polami.
Chować w kartofliska.
W Słońcu hulać nad łąkami.
Tańczyć na ścierniskach.
Spojrzeć czule na korale,
W jarzębin koronach.
I babiego lata szalem
Pootulać grona.
Wejść do sadu blaskiem złotym.
Do tańca go prosić.
I oznajmiać drzewom o tym,
Że jesień przynosi.
Ileż w sobie ma uroku,
Polski barwny wrzesień.
Kolorowy miesiąc roku,
Co latem ma jesień.
Władysław Dzięgała
Świt zimowy
Słychać płatków drżenie,
Na pościeli śnieżnej
Świt się ściga z cieniem.
Od iskrzącej bieli
Świat przymyka oczy
I lico swe chowa
W mrok zimowej nocy.
Rozświetlone niebo
Ma tyle uroku
Kiedy dzień się budzi
Co złociste gwiazdy
Za kotarą mroku.
Świt zimowy czar swój
W światłocieniach kryje,
Z których serce moje
Słodki zachwyt pije.
Władysław Dzięgała
Lutowe słońce
W woalce mrozu,
Zza śnieżnej chmury,
Lutowe słońce,
Spogląda z góry.
Ożywia światu
Zmrożone lica,
Matce naturze
Sił swych użycza,
Rozgrzewa aurę,
Tuli przyrodę,
Całuje pączki
Pokryte lodem.
Spogląda w oczy
Witkom na brzozie,
Dotyka bazie
Śpiące na mrozie.
Rozpieszcza światłem
Grządki rabatom,
Prostuje kiełki
Zimowym kwiatom.
Na polach skibom
Cudownym tchnieniem,
Wygładza zmarszczki
Przedwiośnia cieniem.
Zbudzona ziemia
Członki uśpione,
Odwraca w lutym
Na drugą stronę.
Troskliwie zagon
Otula szalem,
Zamyka oczy
I chrapie dalej.
Okiść
Białe lasy, bory.
Na drzewach biel wszędzie.
Wiszą czapy śniegu
Wielkie jak łabędzie.
Bielą się jesiony.
Srebrem skrzą się buki.
Delikatne brzozy
Śnieg wygina w łuki.
Zaś po środku boru
I na kniei brzegu,
Garbi się sośnina
Pod ciężarem śniegu.
Świat utonął w bieli.
Niebo w zaspach grzęźnie.
Pęka lasom dusza,
A drzewom gałęzie.
Pan i Stwórca Świata
Srodze zatroskany,
Bandażuje śniegiem
Po okiści rany.
Władysław Dzięgała
Pory roku
Każda pora roku
Ma swoich malarzy,
Wernisaż, galerię
I krainę marzeń.
Na sztalugach nocy
Maluje o świcie,
Złotym pędzlem światła
Przeurocze życie.
Daje barwom duszę
Dwunastu miesięcy,
Kolorom zaś serce
Najprawdziwszej tęczy.
Każda pora roku
Barwami się mieni,
Ma swój kolor nieba
I odcienie ziemi.
Ma cień mroku nocy,
Ma iskierkę zorzy,
Ma poranek, który
Żywy obraz tworzy.
Ma swoje sekrety,
Ważne tajemnice,
Ma siódmy cud świata,
Tętni własnym życie.
Władysław Dzięgała
Prasując taflę
Okryty cieniem
Wtulony w brzozę
Zakończył koncert
Łąka z knieją już nie chrapie,
Aura chrząka tchnieniem zdrowym,
Śnieg nie sypie zasp na szosie,
A wieczorem, późną nocą,
Pod dachami wiszą sople,
To, co czyni mróz z naturą,
A ta patrząc w oczy sośnie,
W sercu lasu
Słońce świeci
Szuka ciepła.
Czując wiosnę
Wieczorny chłód
Nad wodą tęcza
Zagląda w las,
Blaskiem wyznacza
Drogę do gwiazd.
Prasując taflę
Przyrody dłoń,
Srebrzystą bryzą
Wygładza toń.
Okryty cieniem
Wieczorny chłód,
Trzcinami puka
Do kniei wrót.
Wtulony w brzozę
Dębowy pień,
Zasypia w wodzie
Zmieniony w cień.
Zakończył koncert
Już cykad chór,
Zdrzemnął się także
Żywiczny bór.
Władysław Dzięgała
Przedwiośnie II
Luty kniejom i przyrodzie
Lubi płatać figle co dzień,
Za dnia słońce całą siłą,
Grzeje ziemię, że aż miło.
Łąka z knieją już nie chrapie,
Śnieg kroplami z dachu kapie.
Bez rękawic chodzi człowiek,
Nie przymyka niebo powiek.
Aura chrząka tchnieniem zdrowym,
Nie śpią drzewa snem zimowym.
Wicher nie gna szybkim krokiem,
Ptak nie skrada się do okien.
Śnieg nie sypie zasp na szosie,
Bór wystawia nogi bose.
A wieczorem, późną nocą,
Kiedy gwiazdy niebo złocą.
Mróz arktyczny ziemię ściska,
Ściana lasu szronem tryska.
Pod dachami wiszą sople,
Brzoza w śniegu stoi topless.
I na luty wciąż się boczy,
Że sok pędząc, mrozi w nocy.
To, co czyni mróz z naturą,
Czuje dąbek pod swą skórą.
Więc się pyta lipę młodą:
Co się dzieje z tą przyrodą?
A ta patrząc w oczy sośnie,
Szepcze cicho
To
Przedwiośnie.
Władysław Dzięgała
Śródleśna struga
Zaspana zięba
Cisza i spokój
Poranna zorza
Świt senny, cichy
Zauroczony,
Złocisty promyk
Ścieżka
Bielutka zimą,
Pieszczona słońcem,
Biegnąca skarpą,
Pachnąca knieją,
Na klęczące mlecze,
Na koniczyn dzwonki,
Była zachwycona
Oczy zmywa łzami,
Widzi wokół nicość.
Patrzy zatroskana,
Cicha wiejska dróżka
Mleczami złocona,
Z przydrożną kapliczką
Z torami kolein
Z miednicami kałuż,
Schowana w zagonach
Urzeka, zachwyca
Z iskierką nadziei,
Pochylony nisko
Nadwodną kalinę
Diamentowe kolie
Kroi i dzieli
Każdą zaś miedzę
Śpiewa skowronek,
Jest bruzdą czarną.
Budzenie dnia
Matka Natura
Skryła swą twarz,
Zamknęła oczy,
Milczy jak głaz.
Śródleśna struga
Zwolniła bieg,
Kropelką wody
Wyszła na brzeg.
Zaspana zięba
Nie liczy dni,
Zmęczony jesion
Nad wodą śpi.
Cisza i spokój
W szlafroku cnót,
Pokornie klęczą
U kniei wrót.
Poranna zorza
Otwiera kram,
Z barwami Boga
U nieba bram.
Świt senny, cichy
Ukryty w mgle,
Usiadł na pniaku
Tuż obok mnie.
Zauroczony,
Widokiem traw,
Wstaje powoli
Jak z gniazda paw.
Złocisty promyk
Wprowadza ład,
Otwiera słońcu
Okno na świat.
Władysław Dzięgała
Na ścieżkach dywany,
Pastelowe barwy
Październik
Ma słońce i błękit
Ma chmury i błoto,
Stubarwną przyrodę,
Rubiny i złoto.
Na ścieżkach dywany,
Błyszczące karaty,
Purpurę i brązy
Karminowe szaty.
Pastelowe barwy
Żółci i czerwieni,
Kolorowe wstążki
W warkoczach jesieni.
Władysław Dzięgała
Ścieżka
Śródleśna ścieżka,
Arteria życia,
Dzika jak puszcza,
Jak las dziewicza.
Bielutka zimą,
Zielona latem,
Strojona liśćmi,
Majona kwiatem.
Pieszczona słońcem,
Światłem półcieni,
Znaczona świeżym
Tropem jeleni.
Idąca z nikąd,
Kręta i wąska,
Spleciona z trawą
Jak z włosem wstążka.
Biegnąca skarpą,
Wzgórzem, równiną,
Usłana wrzosem,
Mchem i jeżyną.
Pachnąca knieją,
Śliczna, niewinna,
Choć wciąż ta sama,
To co dzień inna.
Władysław Dzięgała
Zielone chaszcze,
Zielone bory,
Klęcząc pokutnie
Z bijącym sercem
Na plecach dźwiga
Zapachem sosny
Wytycza drogę
Zieleń
Zielony listek
Bielutkiej brzozy.
Zielona trzcina,
Zielone łozy.
Zielone chaszcze,
Zielona trawa,
Zieleń szuwarów
Na rzekach, stawach.
Zielone bory,
Zielone knieje,
Zieleń budząca
W sercach nadzieję.
Las, łąki, pola
W zielonych szatach,
To oddech ziemi.
To płuca świata.
Władysław Dzięgała
Mostek
Drewniany mostek
Z bali i desek,
Cieniem poręczy
Nurt rzeki czesze.
Klęcząc pokutnie
Na brzegów szczytach,
Zmysłami boru
Wir wody chwyta.
Z bijącym sercem
Słucha z oddali,
Milczących głazów
I plusku fali.
Niczym Herkules
O brzegi rzeki,
Wsparłszy ramiona
Zastygł na wieki.
Na plecach dźwiga
Ludzi i piasek,
Rytm tego świata
I wyścig z czasem.
Zapachem sosny
Poświęca stropy,
Żywiczne sęki
Ściele pod stopy.
Wytycza drogę
Przez nurt i wodę,
Podaje dłonie
Brzegom na zgodę.
Władysław Dzięgała
Złoty nenufar
Na srebrną bryzę,
Na ciszę, która
Na świat nawodny,
Świtanie
Gdy dzień się budzi
Milknie przyroda.
Cichnie szmer trzciny.
Nie pluszcze woda.
Złoty nenufar
Drzemie na fali.
Zbudzone słońce
Patrzy z oddali:
Na srebrną bryzę,
Na brzeg, na trzciny,
Na pałki wodnej
Liść prawie siny.
Na ciszę, która
Prostuje łozy,
Wstrzymuje oddech,
Budzi perkozy.
Na świat nawodny,
Który o świcie
Wraz z pierwszym brzaskiem
Żyje swym życiem.
Władysław Dzięgała
Kapliczka
Przydrożna kapliczka
Z wyrzeźbionym świątkiem,
Przez wieki patrzyła
Na kwiecistą łąkę.
Na klęczące mlecze,
Świątobliwe łozy,
Niebolice chabry
I anielskie brzozy.
Na koniczyn dzwonki,
Dziewanny lichtarze,
Kandelabry maków,
Rumianków ołtarze.
Była zachwycona
Życiem na odłogach,
Rajem na tej ziemi
Danym nam od Boga.
Dzisiaj zasmucona
Spogląda z daleka,
Zamiast Raju Boga
Widzi świat człowieka.
Oczy zmywa łzami,
Wielce zawstydzona
I rozkłada ręce
Niczym krzyż ramiona.
Widzi wokół nicość.
Beton, stal i asfalt.
Skamielinę sumień.
Huty, porty, miasta.
Patrzy zatroskana,
Świątka chwyta trwoga
Widząc, co wyczynia
Człowiek z darem Boga.
Władysław Dzięgała
Dróżka
Cicha wiejska dróżka
Mało komu znana,
Z pióropuszem kurzu,
Furą pełną siana.
Mleczami złocona,
Piaszczysta i kręta.
Idąca wśród łanów
Jak pielgrzymka święta.
Z przydrożną kapliczką
Frasobliwych świątków,
Macierzanką w rowie,
Stadem krów i bąków.
Z torami kolein
Ściśniętych w potrzasku,
Sznurem stóp i racic
Odciśniętych w piasku.
Z miednicami kałuż,
Kurhanem kamieni,
Rosochatą wierzbą
I wstążką zieleni.
Schowana w zagonach
Spokoju i ciszy,
Gdzie żyto pszenicy
Bicie serca słyszy.
Urzeka, zachwyca
Jak zorza nad ranem,
Duszę chwyta w dłonie
I wiedzie w nieznane.
Z iskierką nadziei,
Że za horyzontem
Najskrytsze marzenie
Ma tam swój początek.
Władysław Dzięgała
Mgła II
Nadrzeczną dolinę
Od samego rana,
Przykrył obłok pary
Gęsty jak śmietana.
Pochylony nisko
Niczym konik siwy,
Chwyta traw czupryny
Oziębły, leniwy.
Nadwodną kalinę
Przystraja i tuli,
Jak do ślubu pannę
W biały welon tiuli.
Diamentowe kolie
Daje pajęczynie.
Zapatrzony w słońce,
Opada i ginie.
Władysław Dzięgała
Śródpolna miedza
Miedza śródpolna
Jest niczym wstążka,
Długa, stubarwna,
Prosta i wąska.
Kroi i dzieli
Na wszystkie strony
Połacie ziemi
I pól zagony.
Każdą zaś miedzę
Dręczy myśl skryta,
Jak rozgraniczyć
Jęczmień od żyta.
Na miedzach leżą
Kamienie bose,
Rośnie mech, zioła
Trawy i oset.
Śpiewa skowronek,
Cykady grają.
Siedzi mysz polna,
Zasypia zając.
Jest bruzdą czarną.
Strumykiem wody.
Granicą z lasem.
Rajem przyrody.
Władysław Dzięgała
Zawiesza korale
Uwielbia pastele,
Wisi kolią pereł
Siada babim latem
Z pędzlem i paletą
Maluje pejzaże,
Rysiom ścieżki chowa
W kniei nagie buki
Świat przykrywa pledem
Władysław Dzięgała
Jesień
Słońca mglistym okiem
Czule zerka wszędzie,
Fruwa złotym liściem,
Opada żołędziem.
Zawiesza korale
Na jarzębin szyjach
I poranną rosę
Niczym wino spija.
Uwielbia pastele,
Zieleni się borem,
Rozkwita jak róża
Krwistym muchomorem.
Wisi kolią pereł
Na przydrożnej brzozie
I wśród drzew wyściela
Mchami do snu łoże.
Siada babim latem
Na leśnej polanie
I ubiera życie
W welon mgły nad ranem.
Z pędzlem i paletą
Wchodzi na jesiony,
I zamienia w złoto
Liście i korony.
Maluje pejzaże,
Kolorem się bawi,
Nosi pęki kluczy
Gęsi i żurawi.
Rysiom ścieżki chowa
W najdziksze ostępy
I utyka wrzosy
W przeurocze kępy.
W kniei nagie buki
Przytula do łona,
Skibą czas odmierza
Na czarnych zagonach.
Świat przykrywa pledem
I pierzyną białą,
W szadź ubiera dęby
I przyrodę całą.
Przedwiośnie
Na przedwiośniu
Śnieg się topi.
Mróz zamrozi.
Deszcz pokropi.
W sercu lasu
Szumią drzewa.
Wiatr w koronach
Dumki śpiewa
Słońce świeci
Gamą świateł,
Daje drzewom
Żywą szatę.
Wyjrzał pączek
Z matki łona
I prostuje
Swe ramiona.
Szuka ciepła.
Chwyta życie,
Sięga rączką
Po promyczek.
Czując wiosnę
W igieł włosach,
Pnie się w górę
Pod niebiosa.
Władysław Dzięgała
Świt
Spokojem mości
Rozbłyskiem zorzy
Melodią cykad
Jesień III
Roztargnione słońce
Jesień pokrzywami
Babie lato nicią
Mgła bielutkim mlekiem
Z perełek rosy
Pędzelkiem szronu
Na farb palecie
Kalinom czerwień
Brązem zaś stroi
Wiatru rącze konie
Brzask na płaszczu nocy
Drzewom, świeżą zieleń.
Świt
Żabim koncertem
Wśród nenufarów,
Wycisza w mózgu
Dzwonki janczarów.
Spokojem mości
Uczuć sklepienia.
Ciszą wygładza
Zmarszczki sumienia.
Rozbłyskiem zorzy
W kropelce rosy,
Sączy do serca
Balsam rozkoszy.
Melodią cykad
Napełnia głuszę.
Uświęca myśli.
Nastraja duszę.
Władysław Dzięgała
Wiosna
Pod zmrożoną zaspą
Słychać bicie serca,
To przez płatki śniegu
Kiełek się przewierca.
Złotem kuszą mlecze.
Zielenią się łąki.
Krety sypią kopce.
Wystrzeliły pąki.
Leci klucz żurawi.
Wierzby czeszą włosy.
Zaklekotał bociek.
Zagwizdały kosy.
To przez płatki śniegu
Kiełek się przewierca.
Złotem kuszą mlecze.
Zielenią się łąki.
Krety sypią kopce.
Wystrzeliły pąki.
Leci klucz żurawi.
Wierzby czeszą włosy.
Zaklekotał bociek.
Zagwizdały kosy.
W aureoli słońca
Po nieba błękicie,
Idzie do nas wiosna
Budząc ze snu życie.
Władysław Dzięgała
Jesień III
Perły z niebios lecą,
Błękit wdziewa szaty,
Kluczem świat otwiera
Podróżnik skrzydlaty.
Roztargnione słońce
Łąki stroi beżem,
Zagubiony żuczek
Szuka życia ścieżek.
Jesień pokrzywami
Kroczy po parowach,
Zielonki i rydze
Pod kapotę chowa.
Lecą z koron liście
- Motyle jesieni -
Czas kolory ściele
Pod stopy jeleni.
Babie lato nicią
Pośród drzew się snuje,
Jesień dłutem Stwórcy
Dziuple w drzewach kuje.
Mgła bielutkim mlekiem
Poi ranne zorze,
Knieja kołdrą liści
Do snu ścieli łoże.
Władysław Dzięgała
Wieczór
Zabłąkany promyk,
Mrok gwiazdkami z nieba,
Wieczór
W ciepły letni wieczór,
Słońce się czerwieni.
Bo mu za gorąco,
Pod kołderką cieni.
Zabłąkany promyk,
Światłem kołdrę przyciął.
Babie lato zszyło,
Pajęczyny nicią.
Mrok gwiazdkami z nieba,
Zaprasował brzegi.
Nocka zaś ukryła,
Horyzontu ściegi.
Władysław Dzięgała
Jesień II
Duszę malarza
Ma polska jesień.
Kiedy do lasu
Kosz z farbą niesie.
Z perełek rosy
Ma akwarele.
Z promyków słońca
Żywe pastele.
Pędzelkiem szronu
Listkom niektórym,
Nadaje kolor
Ciepłej purpury.
Na farb palecie
Z wielką ochotą,
Soczystą zieleń
Zamienia w złoto.
Kalinom czerwień
Wplata we włosy.
W liliowy kolor
Ubiera wrzosy.
Brązem zaś stroi
Suknie jeleniom.
I nowe barwy
Nadaje cieniom.
Władysław Dzięgała
Przebudzenie
Na bezkresach nieba
Ocean błękitu.
Zmywa mrok ciemności,
Bladym tchnieniem świtu.
Wiatru rącze konie
Ciągną chmur rydwany.
Złotostrunna harfa
Budzi świat zaspany.
Brzask na płaszczu nocy
Kreśli dziwne wzory.
Złotym pędzlem promyk
Maluje kolory.
Drzewom, świeżą zieleń.
Łąkom, barwne kwiaty.
Obudzoną Ziemię
Stroi w żywe szaty.
Władysław Dzięgała
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz