Ciche tęsknoty - Zbiór wierszy -Władysław Dzięgała
Wieczorową porą
Wieczorową porą
Dęby myją dłonie
I prostują kości
Stare i zmęczone.
Z nad tafli jeziora
Ciągnie miłym chłodem,
Mgła okrywa tiulem
Wpółśpiącą przyrodę.
Wieczorową porą
Cisza dzwoni w uszach,
Na łono przyrody
Rwie się moja dusza.
Las pachnie pokrzywą,
Dróżka lśni inaczej.
Ja zabieram serce
Na wieczorny spacer.
Władysław Dzięgała
Idzie wiosna
Idzie wiosna lasem, polem
Brzegiem rzeczki i zakolem.
Tonie w zaspach, stąpa w wodzie
Lśni na cienkim, kruchym lodzie.
A gdzie dotknie ziemi skrycie,
Śnieg się topi,
Tętni życie.
Patrząc w rzeczkę skutą lodem
Widzę życie nowe, młode.
Jak radośnie i ochoczo,
Pnie się w górę z całą mocą.
I jak w słońcu, w dzień, w południe
W bryle lodu
Skrzy się cudnie.
Czuję w sercu, tu nad strugą
Siłę, werwę, młodość drugą.
Wiosny tchnienie chwytam w dłonie,
Wiosny tchnienie chwytam w dłonie,
Budzę zmysły, zdobię skronie.
W gąszczu tęsknot nić swą wiję,
Z marzeń czary
Zachwyt piję.
Władysław Dzięgała
Miedza, granica
Bóg stworzył Ziemię
Bez miedz i granic
Po to, by ludzkich
Uczuć nie ranić.
Miedza, granica
Stwarza pokusę,
Budzi nienawiść,
Zniewala duszę.
Niszczy sumienie
Staje się wiarą,
Mierzoną w sercach
Zawiści czarą.
Władysław Dzięgała
Zdrowy rozsądek
Szuka sensu życia
Bezszelestnie znika,
Czuję w sercu trwogę
Szukam go i szukam.
Słowa
Pamiętane – cieszą, uczą,
Trudne, skąpe i niemądre,
Słowa szare, słowa bure,
Są i słówka, są i słowa
Po nich kwiaty kwitną wiosną,
A co umknąć już nie zdążą,
Między życiem, śmiercią.
I z nadzieją w sercu
Żyta łan wąsaty,
co stykał się z niebem.
Gryka z bladym różem
prosto z kresów rodem,
Len niebieskooki
dziad uprawiał w dole.
Prosa drobne ziarnka
jaglanym łakociem,
Zielone konopie
wysokie, podniebne.
Burak zaś gromadził
w korzeniach obcasa,
Pola w czas wykopek
wabiły ziemniakiem,
Zboża kosił kosą
w środku Europy,
A późną jesienią
na natury łonie,
Zaś przez całą zimę
suto karmił wolce,
Zdrowy rozsądek
Mroczną ścieżką krętą
W labiryncie głowy,
Biega z misją świętą
Mój rozsądek zdrowy.
Szuka sensu życia
Struchlały, bezradny,
Zaplątany w niciach
Wszechmocnej Ariadny.
Bezszelestnie znika,
Kto wie za czym goni,
Czeluści dotyka
Łzy niemocy roni.
Dopadł mnie już amok.
Zjada stres i trema.
W głowie wciąż to samo.
A rozsądku nie ma.
Czuję w sercu trwogę
I mam w duszy kaca,
- Kto go wysłał w drogę?
- I czemu nie wraca?
Szukam go i szukam.
Szukam w myślach wątku
I w czoło się pukam:
- Gdzie jesteś rozsądku?.
Pytam Stwórcę ładu:
- Co to za porządek,
Że znikną bez śladu
Mój zdrowy rozsądek?
Władysław Dzięgała
Słowa
Wszystkie słówka, wszystkie słowa
Mówią usta, tworzy głowa.
Są cudowne, tkliwe, miłe,
Tętnią życiem, dają siłę.
Pamiętane – cieszą, uczą,
Zapomniane – błądzą, kluczą.
Są też słowa niedorzeczne,
Głupie, brzydkie i niegrzeczne.
Trudne, skąpe i niemądre,
Uszczypliwe, nierozsądne.
Łąją, tłamszą, niszczą życie,
Łzami stroją, nam oblicze.
Jest słów parę mało znanych,
Które w sercu tworzą rany.
A zadane nawet skrycie,
Krwawić mogą całe życie.
Słowa szare, słowa bure,
Beznadziejne i te, które
Strzeże Anioł, Diabli niosą,
Kłują igłą i tną kosą.
Są i słówka, są i słowa
Tajemnicze jak alkowa.
Wstyd obnoszą. Jest żenada.
Pisać o nich nie wypada.
Są też słowa bardzo liczne,
Ciepłe, miłe wręcz prześliczne.
Gdy je mówisz świat czasami,
Dookoła pachnie bzami.
Po nich kwiaty kwitną wiosną,
A u ramion skrzydła rosną.
Po tych, które w sercach dłubią,
Tęgie głowy rozum gubią.
A co umknąć już nie zdążą,
Przed ołtarzem stuły wiążą.
Są też słowa, całe zdania
Pełne znaków zapytania.
Po co? Na co? I dlaczego?
Wykończyło nie jednego.
Gdy słów braknie każda główka
Ma w zanadrzu i półsłówka.
Gdy półsłówek nie ma więcej,
To wystarczyć muszą ręce.
Władysław Dzięgała
Nad strumieniem
Myśli niczym ważki
Gniewu skały kruszą.
Chwytają marzenia
Wracają do serca,
Patrz mi w oczy
Patrz mi w oczy, kiedy mówisz.
Patrz mi prosto w oczy.
Nie próbuj mnie zwieść i zgubić,
Kłamstwem przeuroczym.
Patrz mi w oczy. Nie zamykaj
Sumienia powieką.
Ukryć można potok szykan.
Twój potok jest rzeką.
Patrz mi w oczy, kiedy kluczysz
Ścieżkami złej woli.
Po bezdrożach miłość włóczysz
Nie bacząc, czy boli.
Patrz mi w oczy, kiedy kłamiesz,
Nie opuszczaj wzroku,
Kłamstwa w duszy tworzą znamię.
Serce łzawi w szoku.
Patrz mi w oczy. Mów nie gmatwaj.
Świętości nie kalaj.
Kłamstwo życia nie ułatwia,
Serc w jedno nie scala.
Władysław Dzięgała
Nad strumieniem
Nad strumieniem ciszy
Siada moja dusza,
Do krainy szczęścia
Drogą złudy rusza.
Myśli niczym ważki
Krążą nad wód lustrem,
Urzeczone głębin
Najprawdziwszym bóstwem.
Gniewu skały kruszą.
Niszczą zemsty cienie.
Usuwają z serca
Zawiści kamienie.
Chwytają marzenia
W plusku fal ukryte,
I ciche tęsknoty
Igłą pragnień szyte.
Wracają do serca,
Ciepłem co urzeka.
Nurtem zauroczeń
Szerokim jak rzeka.
Władysław Dzięgała
Droga
Od chwili narodzin
Błądzę niestrudzenie,
Zawieszony w próżni
Między światłem, cieniem.
Między życiem, śmiercią.
Przestrzenią i czasem.
Szarą codziennością.
Ciszą i hałasem.
W losie przeznaczenia,
Zatroskany srodze.
Szukam mojej ścieżki
Na krzyżowej drodze.
I z nadzieją w sercu
Pędzę po wybojach.
Wierząc, że znalazłem
Tą, która jest moja.
Władysław Dzięgała
Twoje gierki, kto tu kogo,
Jesteś w sercu mym ozdobą
Czas
Jest jasny, mroczny.
Długi jak wieczność,
Krasę odbierze,
Choć nas jest mrowie
Z pokory nutką
A kiedy budzi
Szepcze nam skrycie:
Władysław Dzięgała
Nie zamykaj drzwi za sobą
Słowa które są pożogą
Z serc wyrzućmy w porę.
Nie zamykaj drzwi za sobą.
Niech stoją otworem.
Twoje gierki, kto tu kogo,
Odbieram jak żarty.
Nie zamykaj drzwi za sobą.
Zostaw dom otwarty.
Jesteś w sercu mym ozdobą
Więc przestań się kłócić.
Nie zamykaj drzwi za sobą.
Zawsze można wrócić
Ciebie nie ma. Ja się smucę
Kurz opadł na klamki.
Drzwi zamknęłaś na dwa klucze.
Ja zmieniłem zamki.
Władysław Dzięgała
Czas
Jest jasny, mroczny.
Da się wybierać.
Jest niewidoczny.
Jest tu i teraz.
Długi jak wieczność,
Śliczny jak z marzeń,
Krnąbrny jak dziecko,
Siwy jak starzec.
Bywa też miły
Rozdaje łaski,
Słabemu siły,
Staruszkom laski.
Krasę odbierze,
Szpetność ozdobi,
Najgładszej cerze
Bruzdy wyżłobi.
Poorze lico,
Pomarszczy skórę,
Zamieni w nicość
Ludzką naturę.
Choć nas jest mrowie
To sprawy sedno
Jest w tym, że człowiek
Życie ma jedno.
W innym wymiarze
Schodzi do ludzi,
W każdym zegarze
Dla nas się trudzi.
Z pokory nutką
Tak co dzień tyka:
- Żyjesz za krótko?!
- Za szybo znikasz?!
A kiedy budzi
Szepcze nam skrycie:
- Kochajcie ludzi?!
- Szanujcie życie?!
Pole dziadka
Pole mego dziadka,
dziad obsiewał ręką.
dziad obsiewał ręką.
Przykrywał nasiona
ziemi warstwą cienką.
ziemi warstwą cienką.
Żyta łan wąsaty,
co stykał się z niebem.
Pachniał strzechą chaty
i matczynym chlebem.
i matczynym chlebem.
Gryka z bladym różem
prosto z kresów rodem,
Zniewalała kaszą
i kusiła miodem.
i kusiła miodem.
Len niebieskooki
dziad uprawiał w dole.
Nim uczesał kądziel
wyciskał zeń olej.
wyciskał zeń olej.
Prosa drobne ziarnka
jaglanym łakociem,
Były darem Niebios
po ciężkiej robocie.
po ciężkiej robocie.
Zielone konopie
wysokie, podniebne.
Dawały mu sznury
oraz płótno zgrzebne.
oraz płótno zgrzebne.
Burak zaś gromadził
w korzeniach obcasa,
Kryształowy cukier
słodki jak melasa.
słodki jak melasa.
Pola w czas wykopek
wabiły ziemniakiem,
Łęt swoistym dymem
i pieczonym smakiem.
i pieczonym smakiem.
Zboża kosił kosą
w środku Europy,
Wiązał je powrósłem
i ustawiał w kopy.
i ustawiał w kopy.
A późną jesienią
na natury łonie,
Dziad miał ścieżkę zdrowia
w kieracie za koniem.
w kieracie za koniem.
Zaś przez całą zimę
suto karmił wolce,
Bez Unijnych dopłat
w przedwojennej Polsce.
w przedwojennej Polsce.
Pole mego dziadka
znaczy dziś nie wiele,
znaczy dziś nie wiele,
To zdziczały ugór
maki, rdest i trzmiele.
maki, rdest i trzmiele.
Władysław Dzięgała
Nad morzem
Lubię patrzeć w jego plaże,
Zbocza, jary, skarp ołtarze.
Brzegiem morza iść o świcie,
W tropach śledzić nocne życie.
Chwytać pianę, gładzić fale,
W ziarnku piasku szczęście znaleźć.
Znaleźć jantar u stóp góry,
Utworzony z łez natury.
Spacerować sam o brzasku,
Poodciskać ślady w piasku.
Stawiać stopę cicho, miękko,
By nie spłoszyć duszy tęsknot.
Gasić gwiazdom skrzące race,
Z rybitwami iść na spacer.
Korcić zmysły świtu cieniem,
Piersią chłonąć bryzy tchnienie.
Ścigać wzrokiem ranną zorzę,
Dal bezkresną, sine morze.
I tam lecieć z mewą młodą,
Gdzie się niebo styka z wodą.
Władysław Dzięgała
Zdjęcie
Jest taka szafka,
I jest pokoik,
Gdzie w srebrnej ramce
Zdjęcie Twe stoi.
I choć czas płynie
Jak
w rzece woda.
Ty na nim jesteś
Śliczna i młoda.
Na zdjęciu w ramce
Wyglądasz skromnie.
Tysiące pytań
Masz pewnie do mnie.
Mów, głośniej proszę,
Zagłusz tę ciszę,
Może
w mym sercu
Szept Twój usłyszę.
Władysław Dzięgała
Zamierzchła przeszłość
Ze ścian pamięci,
Duch czasu, umysł
Przewracam w myślach
Cień kalendarzy
- Co mówi zdjęcie?
Władysław Dzięgała
Geny
Gen światowca i gen zbira,
Geny czynią cię pazernym,
Zaś flegmatyk, melancholik
W białku, kwasu zaś synteza
Dystrybucja
A to, co napiszę
Czasem mądrość znawcy
Nie wydam ich drukiem,
Nie ma obity
Znienawidzony,
Kipiący złością,
Starszy niż wszechświat,
Graniczny kamień
Ksiądz i najbliżsi
Byś w przyszłym życiu
Pożółkłe zdjęcie
Pożółkłe zdjęcie
W starym albumie
Spogląda na mnie
Ciepło i dumnie.
Zamierzchła przeszłość
Wyciąga dłonie,
Rozbudza myśli,
Odkurza skronie.
Ze ścian pamięci,
Okien sumienia,
Oburącz zgarniam
Kurz zapomnienia.
Duch czasu, umysł
Powoli budzi
Nadzieją zmysły
Zwodzi i łudzi.
Pożółkłe zdjęcie
W starym albumie,
Coś mówi do mnie...
Ja nie rozumiem.
Przewracam w myślach
Dekad stronice,
Dzieciństwo, młodość,
Calutkie życie.
Cień kalendarzy
Na czasu bramie,
Patyną złudzeń
Przykrył mą pamięć.
- Co mówi zdjęcie?
- Co skrywa cisza?
- Rozumie dusza?
- Pamięta klisza?
Geny
Zło i dobro na tej ziemi
Tworzy się po prostu z chemii.
Aminokwas z rodowodem
Dał nam w białku, geny z kodem.
Gen światowca i gen zbira,
Naukowca oraz świra.
Gen nieuka i gen żaka,
Biznesmena i biedaka.
Geny czynią cię pazernym,
Czułym, dobrym, miłosiernym.
Złym, uczynnym, grzecznym, miłym,
Aroganckim i kłótliwym.
Kiedy kwas po białku fika.
Łańcuch genów jest na luzie,
To KOD tworzy choleryka,
Który wznieca wokół burze.
Zaś flegmatyk, melancholik
Geny zamknął w chromosomach,
Wielkiej chemii nie pozwolił
Mieszać, grzebać w swych hormonach.
Zło i dobro tworzy chemia,
Ona także jest powodem,
Że uczucia nam przyciemnia
Jakiś hormon z dziwnym kodem.
W białku, kwasu zaś synteza
Raz oświeca, raz tumani.
Ma coś z księdza i żołnierza.
Błogosławi nas i rani.
Gdyby Stwórca się potrudził
I dał w genach ( dla nas ludzi)
Więcej uczuć a mniej chemii,
Mielibyśmy raj na ziemi.
Władysław Dzięgała
Dystrybucja
Piszę o przyrodzie Barwnie i wesoło,
Robię sto wydruków,
Daję przyjaciołom.
A to, co napiszę
Studiują znajomi.
Jedni mały wierszyk,
Drudzy cały tomik.
Czasem mądrość znawcy
Z miną niezbyt szczerą,
Zachwala me rymy
Odbite na ksero.
Nie wydam ich drukiem,
Gdyż nie będę sciemiał,
Po co być poetą
Z tomikiem na przemiał.
Władysław Dzięgała
Czas
Mroczny jak kosmos,
Jasny jak słońca.
Nie ma początku
I nie ma końca.
Nie ma obity
Ni ścieżki losu,
Szybszy od myśli,
Lżejszy od głosu.
Znienawidzony,
Słodki, kochany.
Kaleczy serca,
Zabliźnia rany.
Kipiący złością,
Ubrany w grzeczność.
Krótszy niż chwila,
Dłuższy niż wieczność.
Starszy niż wszechświat,
Młodszy niż motyl.
Cichy jak myszka,
Głośny jak grzmoty.
Czy czas ma kolor?
Czy jest w odcieniach?
Czy bywa stały?
Czy wciąż się zmienia?
Władysław Dzięgała
Wie kto się puszcza, kto kogo zdradza,
Co czyni młodzież i zakochani,
I nie jest ważne kto na niej siedzi,
Dobry z niej kumpel, a może raczej,
Nie ma jej w parku, nie ma w kościele,
Parkowa ławka
Jest taka ławka w parku pod jodłą,
Na której ludzie czasem się modlą.
Niejeden grzesznik też się przekonał,
Że może służyć za konfesjonał.
Wie kto się puszcza, kto kogo zdradza,
Co nocą robią i łotr i władza.
Jak warczą ludzie z naturą wilczą,
Nawet i wówczas kiedy już milczą.
Co czyni młodzież i zakochani,
I co się dzieje gdy miłość rani.
Ławka jest skromna i się nie puszy,
Choć zna tajemne sekrety duszy.
Nie mówi , milczy, każdemu służy,
A co usłyszy, to nie powtórzy.
I nie jest ważne kto na niej siedzi,
Każdego słucha jak na spowiedzi,
Rad nie udziela i nie pociesza,
Nie prawi kazań i nie rozgrzesza.
Dobry z niej kumpel, a może raczej,
Niemy powiernik, wierny przyjaciel.
Nam ludziom ciąży sekret milczenia,
Dobrze, że ławka nie ma sumienia.
Ufała starszym, młodym, nieletnim,
Szkoda że wywiózł ktoś ją na śmietnik.
Nie ma jej w parku, nie ma w kościele,
Może wiedziała ławka za wiele.
Może ktoś ławkę, chciał za to zgładzić,
Że mu nie chciała tajemnic zdradzić.
O ławkę pytasz?
Mówię niestety
Obce są dla mnie ludzkie sekrety.
Nie chcę nic wiedzieć o ciemnych sprawkach,
Bo mogę skończyć
Tak jak ta ławka.
Władysław Dzięgała
Miedza
Miedza, granica
Mami i łudzi,
Gdyż dzieląc ziemię
Dzieli i ludzi.
Graniczny kamień
W naszych sumieniach,
To świętość, tabu
Na pokolenia.
Ksiądz i najbliżsi
Okruszki globu,
Na wieko trumny
Sypią do grobu.
Byś w przyszłym życiu
Miedzę miał za nic.
Krążąc w zaświatach
Żyć mógł bez granic.
Władysław Dzięgała
Szła nocka po domach
Po co pędzi w stresie,
Przykrywała dusze
Perełką konwalii,
W stubarwnym nastroju
Noc
Zatroskany Pan Bóg
Stanem ludzkich sumień,
Wysłał noc na Ziemię
Aby nas zrozumieć.
Szła nocka po domach
W ciemności w ukryciu,
Patrząc w los człowieczy
Dziwiła się życiu:
Po co pędzi w stresie,
Bezkresem upodleń.
Bezmiarem bezprawia.
Bezdrożem zwyrodnień.
Przykrywała dusze
Kołderkami mroku,
By na widok sumień
Nie doznały szoku.
Władysław Dzięgała
Ogród
Na łanie nadziei,
Na niwie mych marzeń
Rozkwita kwiat szczęścia
Miłości i wrażeń.
Perełką konwalii,
Kolorem lewkonii,
Zapachem maciejki
I czarem piwonii.
W stubarwnym nastroju
Na uczuć kobiercu,
Z rabatką w mej duszy
I ogrodem w sercu.
Władysław Dzięgała
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz