Satyra - Zbiór wierszy - Władysław Dzięgała
Władysław Dzięgała
15. 07. 1999r.
Dba pieczołowicie,
Roszady.
U nas w Polsce przez wybory,
Ruch kadrowy mamy spory.
Zmiany widać prawie wszędzie,
W Rządzie, pracy i Urzędzie.
W którą byś nie spojrzał stronę,
Siedzi działacz z oszołomem.
Kumpel, pociot, szwagier żony
I brat cioci z mamy strony.
Aktywista i związkowiec.
- A gdzie praktyk? Zawodowiec?
- Wyrzucony z miejsca pracy,
Aby mogli wejść cwaniacy.
Krocząc tak roszady drogą,
Zjemy wkrótce własny ogon.
Znów wybory. Mądra Głowa.
Zacznie wszystko się od nowa.
I znów zmiany będą wszędzie,
W Rządzie, pracy i Urzędzie.
A po zmianach, za pół roku
Wylądują znów w rynsztoku.
Przedwyborcza swawolka
W przedwyborczych już są szrankach
Lechu, Olek, Stan i Hanka.
Po Wałęsie chcą wziąć schedę
I tytuły i Belweder.
Bez pardonu o ten stołek
Walczy cwaniak i matołek.
Mądry liczy że się uda,
A Chadecy wierzą w cuda.
Sztaby rządzą się po polsku:
Ktoś podpisy zebrał w wojsku
Kościół swoim dał ołtarze,
A Tymiński po dolarze.
Lechu - był i jest praktykiem,
Politycznym elektrykiem.
Ma cholerne wciąż zacięcie
Z byle czego robić spięcie
Przedwyborcza zaś swawola
Tak uskrzydla Pana Ola,
Że ten widzi na czerwono
Sejm z Senatem i Koroną.
W wystąpieniu Imć Kuronia
Jest wyraźny brak patrona,
A czuć za to w jego głosie
Tym, co miewa On w...termosie.
Radykalnie chce Pan Jasio
Odkomuszyć Polskę naszą,
Gdy to zrobi...Kto wie? Kto wie?
Czy sam za coś nie odpowie.
W gatkach wszelkich zaś Korwina
Widać jak się chłop zacina,
Że wymowę miewa rzadką
Więc obrywa się podatkom.
Polityczne wręcz łamańce
Czyni Leszek na kasztance.
Jeśli wygra chcecie wierzcie
Polska będzie gdzieś za Brześciem.
Opłacany klan Iksińskich
Wierzy w to co da Tymiński.
Choć o czarnych teczkach baja,
To zaoczniak zeń nie krajan.
Głowił będzie się wyborca,
Kogo wybrać z tego korca.
Czy tych prawych? Czy tych lewych?
Znaleźć ziarno , odsiać plewy.
Władysław Dzięgała 03.05.1998r.
Po wyborach
Lech z ekipą jest dziś chory.
Gwiżdż przegwizdał mu wybory,
Choć prawica zgodnie cała
Razem z Glempem przestrzegała:
- Polsko!!! Z Olkiem już w niedzielę
Będziesz dawnym PRL-em.
Nie chciał naród tych od Boga
Wybrał Kwasa z Neopogan.
Duma Lechu, ma przegrana
To z pewnością czyn szatana.
Gwiżdż przez zęby cicho śwista:
- Kwas to komuch!! Satanista!!
Aby wygrać z tobą Panie
Wań by trzeba, a nie Waniek,
Chyba, że tu ciut niemnoszko
Zachachmęcił coś Cimoszko.
Grzmiały media i ambony,
Że Kwas jest niedouczony.
Szkoda, że brak Falandysza
Jawną była by ,,Polisa,,
Lecha nikt by nie oczerniał,
Fotel stracił by Jaskiernia
I dla Lecha byłby bliższy
Niezawisły Sąd Najwyższy.
Mnie to wcale nie pociesza,
Że już więcej nie zamiesza,
I nie zrobi nigdy swądu
Ten jedyny spec od prądu.
Lech nie będzie stał na spocznij.
Na styropian chce do stoczni.
Mogą zacząć się kłopoty,
Będzie skakał znów przez płoty.
Władysław Dzięgała 09.08.1999r.
Unia Europejska
Dziś nasza Unia moi kochani,
To nic innego jak piękna Pani.
Kiedy ta dama wkłada bikini,
Budzi się w panach męski szowinizm.
Francuz dyskretnie ocenia górę,
Profil, makijaż, nos i fryzurę.
Niemiec w tej sprawie dziwne ma gusta.
Zamyka oczy, a widzi usta.
Belg kocha szyję, a Grek podbródek.
Hiszpan uchodzić wręcz za paskudę.
Bo chciałby odkryć Unijnej Pani,
Te dwie półkule, co skrywa stanik.
Anglik uważa, że jest zbyt szczodra.
Skoro Bułgarom nadstawia biodra.
Łotysz powiada: Unia to Dama.
Holender twierdzi, że Kurtyzana.
Litwin w poglądach jest dość ubogi,
Płonie wręcz cały gdy dotknie nogi.
Polak wzrok wlepia w kąciki ud,
Zmysłami widzi Unijny cud.
Słowak zaprasza Unię na hale.
Norweg w jej stronę nie zerka wcale.
Estończyk wozi swym reniferem.
Dzięki niej Duńczyk ma karierę.
Czech na majówce poda jej piwo.
A Włoch zaśpiewa operę żywą
Rumun postawi przy autostradzie,
Niech ją kierowcy klepią po zadzie.
Turek uwierzy, że się poszerzy.
Talię mieć będzie wielkości dzieży.
Szwed przylgnie cały do tej dziewczyny,
Bo żyć nie może bez kolubryny.
Wszystkim tym Panom zrobi się smutno,
Gdy ujrzą Unię jak wdziewa futro.
Pod rękę z Griszą zasuwa prosto,
Śnieżną Syberią na Władywostok.
Władysław Dzięgała
24.04.1995r.
Becikowe
Trzeszczy łoże nocą
Kiedy śpią już dzieci,
To mama z tatusiem
Zarabia na becik.
W każdą noc rozkoszną
Zachwyceni pracą.
Chwalą Ligę Rodzin
Gdyż im za to zapłacą.
.
Jednak wkrótce ojcu,
Było bardzo łyso,
Gdyż za chrzest Wikary
Wziął Rządowy tysiąc.
Rodzic ma ogarek
Choć liczył na świczkę.
Pleban zgarnął kasę
I zdobył duszyczkę.
To jest połamane,
Szatańsko nie zdrowe,
Ażeby Plebania
Brała becikowe.
Oj! Obrońcy rodzin
Ustawa do bani.
Dziecku nie zostało
Nawet na kaftanik.
A tata tak liczył
Na wyprawkę z Ligi,
Po wyjściu z zakrystii
Nie ma nawet figi.
Choć jak twierdzi radio
Z samego Torunia,
Chrzest, to czyn tak święty,
Że aż bije łuna
Kochani dziadkowie
Dali po raz trzeci
Całe cztery renty
Rodzicom na becik.
Szukając sponsora,
Tata pełen skruchy
Dostał ze „Szmatexsu”
Tetrę na pieluchy.
I do żony rzecze:
- Ligi nie chcę znać
Gównianą ustawę
Z tetry muszę sprać.
- Sprać może i trzeba,
Choć ustawa modna,
Problem jest gdzie indziej.
Zło tkwi w twoich spodniach.
Musisz coś z tym zrobić,
Bo to z jego winy
Pędząc za becikiem
Dogonimy Chiny.
Słysząc taką mowę
Pognał stary z szumem.
Na przekór ustawie
Kupić sobie gumę.
Teraz co noc patrząc
Na swoją alkowę,
Gumą chroni szczelnie
Nieposłuszną głowę.
Dba pieczołowicie,
Aby jakiś nowy
Pomysł nie wytrysnął
Z tej poselskiej głowy.
Władysław Dzięgała
21.01.2006 r.
Żyć po chrześcijańsku.
Kto chce niechaj wierzy,
By wejść w Nieba bramę,
Trzeba za pokutę
Biskupom wznieść zamek.
Willę Prałatowi,
Tym wyżej ciut droższą.
Zakonnikom klasztor,
Plebanię Proboszczom.
Postawić też Kościół,
Z emeryta kiesy.
Dać Duchownym Audi,
To nas Bóg rozgrzeszy.
Jak powstał Dom Boży.
Stał się i cud święty.
,,Darczyńcy w zaświaty.
Kler w apartamenty,,.
Za zwykłe ,,Bóg zapłać,,
Mieszka Ksiądz po pańsku.
Dobrze żyć w tym kraju
Ta po chrześcijańsku.
Władysław Dzięgała 11.04.1991r.
Partia
Ludzi nie zrzeszonych
Nie ma posłów i ołtarzy,
Ni pyskaczy zaperzonych.
W politykach widzi kpiarzy,
Szarlatanów w nawiedzonych.
Skandalami - obrażona,
Fuzją władz - rozczarowana,
Duchem elit - zawiedziona.
Bez obroży i kaftana.
Nie mataczy i nie knuje,
Obca jej pomówień moda.
Ma gdzieś to, co obiecuje
Przedwyborczy polejwoda.
Olewając, nie wybierze
Speca, co chce zdobyć schedę
Tą Rządową po Premierze
I tą, która ma Belweder.
Skupia prostych, szarych ludzi
Tych, co wierzą głównie w to,
Że nie warto im się trudzić,
Aby wybrać mniejsze zło.
Władysław Dzięgała 11.07. 1998r.
Wizerunek sobka.
Jest bogobojny,
Za cudze hojny,
Swojsko koszerny,
Super pazerny.
Ma ,, Solidarność,,
Kocha bezkarność.
Żąda, strajkuje.
Manipuluje
Cudzym poglądem,
Sejmem i Rządem,
Zakładem, pracą,
Wiarą i tacą.
Nie chce aborcji,
Choć seks go korci.
Jest ważnym bratem,
Tych z konkordatem,
Wyspowiadany
I zakłamany.
Ma za sumienie
Własne kieszenie.
Forsie hołubi,
Moralność gubi.
Krzewi bez obaw
Etykę snoba.
Władysław Dzięgała 15.09.1990r.
Euro folk 2012
Ukraina, Euro, Sławko
Mają dzisiaj problem z babką.
Europa gardzi żulem,
Co do mamra wsadził Julę.
Unia karcąc ich za psotę,
Zagroziła swym bojkotem.
U nas żula nikt nie tropi.
My martwimy się o doping.
Za dopalacz Europo,
Wybrał kibic „Koko, koko’.
Gdaczą wszyscy nawet loże,
Nie chce gdakać tylko Orzeł.
Koko, koko, euro, spoko,
Pieśń się niesie ku obłokom,
Chór staruszek żądnych sławy
Pcha do boju Orłów Białych,
Dając wigor, barwiąc lico
Haftem, fałdą i spódnicą.
Greków, Rosjan tym folklorem
Odprawimy z goli worem.
Trudno będzie znaleźć zucha,
Co by sprzątną Smudzie puchar.
Jak zagrywka im się uda
Niczym kogut pieje Smuda.
„Narodowy” ze swych wyżyn
Słysząc wokal wprost z remizy.
Zagubiony w swej rozterce,
Dach rozchylił niczym serce.
Zanim liną swą za zgrzytał
Twórców Euro, co rusz pytał:
- Czy jak Polska zbierze lanie
Będę słyszał gulgotanie?
- Czy ktoś ze mnie robi kpinki
Miast futbolu mam dożynki?
Władysław Dzięgała
06.05.2012r.
Przywary
Rodak (choć jest pełen wiary)
Najdziwniejsze ma przywary.
Jedne chowa na dnie duszy,
A drugimi chce świntuszyć.
Głowę chce mieć jak hybryda
Więcej zyskać, a mniej wydać.
Chce kieszenie mieć lichwiarza
I najbliżej stać ołtarza.
Chce być mądrym i zamożnym,
Niewierzącym i pobożnym.
Politycznie niezależnym,
Purytańskich i lubieżnym.
Chce poszaleć. Mieć majówkę,
Strajk, zadymę i głodówkę.
Lubi protest, szantaż, zwadę.
Kocha wiece i blokadę.
Chce mieć własną demokrację,
Wierzyć tylko w swoją rację
W swą religię. W swe poglądy,
Pomówienia i osądy.
Chce kraj wepchnąć bez obciachu,
W taką Unię jak na Zachód.
Chce być posłem albo radnym.
Politycznym osłem stadnym.
Na koszt cudzy lubi pożyć.
Brać łapówki. Rząd rozłożyć.
W kuluarach wzniecać spory.
Co rok nowe mieć wybory.
Chce grosz brać, lecz nie za pracę.
Wypić flaszkę. Jeździć z kacem.
Dobry fart mieć w interesach.
Daczę, ogród, Mercedesa.
Słać donosy na bliźniego.
Cudzołożyć z żoną jego.
Zaś z amorów u sąsiada,
Chce by sąsiad się spowiadał.
Na posadzie być za snoba.
Żyć beztrosko i bez obaw.
Być prezesem - Ważną szychą,
Uskrzydlonym swoją pychą.
Chce iść w prawo, to znów w lewo.
Skórę mieć jak kameleon.
Raz czerwoną, a raz białą.
Znaleźć duszę. Ochrzcić ciało.
Chce w przywarach swych się pławić.
Chociaż cudzych to nie trawi.
Kocha te, ze swoim znakiem,
Choćby były byle jakie.
Bądź szczęśliwy Mój Rodaku,
Że masz właśnie te w zodiaku.
Nie myśl o tym, zaś tak prawy,
Byś przywary brał za nawyk.
Władysław Dzięgała
Dziennik TV
Dziennik, Ekspres, Panorama.
Kameleon o stu twarzach.
Wszędzie widzi tylko dramat
I potknięcia dygnitarza.
Wie, że kradną, są rozboje,
Że w policji jest korupcja,
Że w urzędach są machloje,
Że z nas robią gołodupca.
Jak się uda, to wbić klina
Między Sejm i Prezydenta.
Między Polskę i Jelcyna.
Lać po oczach i po piętach.
Wyłączyłem pudło szklane,
A z nim chamskie obyczaje.
Włączę wówczas, gdy te dranie
Zagryzą się w nim nawzajem.
Władysław Dzięgała
07.02.1994 rok.
Gra w kolory
Demokracja do tej pory,
Grała z nami w dwa kolory.
Czarno białym rodem z KOR-u
(z żydem chrzczonym dla pozoru.)
I czerwonym w pełnej gali,
(który w tyłku ma socjalizm).
I choć czarny jest markotny,
W durnia gra tu bezrobotny.
Polsko, Rządów kolorowych,
W co ubarwisz czas odnowy.
Czy w to czarne, co jest z klerem?
Czy czerwone, co, z Millerem?
Już wybrałaś, lewa noga.
Odepchnęłaś tych od Boga.
Tych, co zwali się prawicą,
A dziś tylko są ulicą.
Z politycznej zniknął sceny,
Parys z paczką (bez Heleny).
Giną jak ten dym z fajeczki,
Szef, lustracja, czarne teczki.
Balcerowicz i popiwek,
Cuchną tak, jak jajo zgniłe.
Zaś Moczulski razem z zięciem,
Polityczne ma rozdęcie.
ZCHN, swój jęzor zżera.
Szosa nie chce do Leppera.
Olszewskiego, własna klika,
Trzyma z dala, bo gość bryka.
Zaś najbardziej zrzedła mina,
Naiwniakom od Korwina.
Hania z Waldkiem Rządy krajem,
To odbiera, to oddaje.
Cały URM (ze swym Rokitą),
Wyleciał na mordę zbitą.
Lewandowski zebrał baty,
Za to, co dał dla prywaty.
Kocioł zaś Jackowi gdera,
Że nie pójdzie do Millera.
A Skubiego, (choć był boski),
Pchnął za burtę Olechowski.
Tylko MON z radości pieje,
Że się spotkał z Kołodziejem.
Status quo, jest w Belwederze,
Stamtąd słychać wciąż pacierze.
Chcą mieć (tak jak do tej pory)
Dwie msze rano i nieszpory.
Polsko droga! Polsko miła!
Czemuś się zaczerwieniła?
Czy pazerność, gry i wady
Są powodem twej żenady?
Tam, gdzie rządzi krajem klika,
Demokracja kozły fika.
Dziś fiknęła w lewą stronę.
Było czarne, jest czerwone.
Gdy pytałem masy szare:
- Lepsze nowe, czy też stare?
- Lepsze czarne, czy czerwone?
Słyszę jedno:
- Chcę na stronę.
Władysław Dzięgała
20.10.1993 rok.
Guzik
Pisał Gall Anonim
O wojach, rycerzach,
Co Orła nosili
Na swoich puklerzach.
Orła na guzikach
Miało pokolenie
To, co strzegło granic
Ochraniało mienie.
Taki guzik z Orłem
Wśród przeróżnych stylów,
Od wieków wyróżniał
Mundur od cywilów.
Dożyliśmy czasów,
Gdzie człowiek się głowi,
Czym się dzisiaj różnią
Ludzie mundurowi.
Z niektórych mundurów
Rozsierdzony Orzeł,
Rozpostarłszy skrzydła
Pomknął już w przestworze.
Uniform leśnika
Dziwnie pozieleniał
I chce mieć guziki
Z poroża jelenia.
Po ustawie nowej
O emeryturach,
Obleciały z Orła
Najpiękniejsze pióra.
Emeryt w mundurze
Nad wątpliwość wszelką,
Ma w niej cały guzik
Z życiową pętelką.
Władysław Dzięgała
14.05.2012r.
Na styku wieków
Na styku dwóch wieków
Z praw bożych człek szydzi,
Pan Bóg choć daleko
Grzechy jego widzi.
Widzi garstkę snobów
Jak w sposób nie godny,
Robią niezłą kasę
Na biednych i głodnych.
Widzi tłumy ludzi
Spisanych na straty,
Przez potężną łapę
Bezdusznej prywaty.
Na mównicach głowy
Wyprane z sumienia.
Sejmowe utarczki
Godne przemilczenia.
Korupcyjne Rządy.
Budżetowe dziury.
Wszechwiedzące media.
Mafijne struktury.
Jakiś ważny Urząd
Obsadzony chamem.
Nasze Polskie Wojsko
Walczące z Islamem.
Złocone kościoły,
W których kler się puszy.
Rogi zdobią wnętrza,
A proboszcz świntuszy.
Pan Bóg patrzy na to.
Oko jemu łzawi,
Bo dewot do rogów
Już ogon przyprawił.
Wysłał Archanioła
By poskromił wrogów
I przypomniał wiernym
Co jest w dekalogu.
Władysław Dzięgała
09.06.1999r
Przebacz nam Boże
My, Naród
Przed konfesjonałem Świata
Czekamy rozgrzeszenia:
Za zmarnowane lata.
Za obozy więzienia.
Za stalinowskie sądy.
Nieznane cmentarze.
Za własne poglądy.
Historii wiraże.
Za cierpienia w pokorze.
Wojowanie za nic.
Przelanie krwi morze.
Okrojenie granic.
Nasza to wina.
Świat się bogacił.
Zachód bał się Stalina.
A Polak stracił.
Za teczki z donosem.
Hasła wolności.
Za marsz za głosem
,,Solidarności”.
Robotniczy zew,
Przeciwko klice.
Niewinną krew.
Stracone życie.
Za czyny, słowa
Rozpad Kraju Rad.
Za Gorbaczowa.
Za nowy ład.
Za Unię i NATO.
Terroryzm na świecie.
Demokrację garbatą.
Za dziury w budżecie.
W sercu trwoga.
Nadzieja, co łudzi
Na rozgrzeszenie od Boga.
Na przebaczenie od ludzi.
Czy, za tak ciężkie grzechy
Pokutą Narodu,
Będzie czas uciechy,
Czy też widmo głodu?
Władysław Dzięgała
Polak.
Chciał mieć pluralizm,
Chciał kapitalizm
I demokrację
I bożą rację.
Mieć wolny rynek.
Mieć więcej szynek
Chciał coś bezcłowe.
Chciał jednym słowem
Mieć chłopisko
Prywatne wszystko.
Minęło lat dwa
Patrzcie co ma.
Ma wodza z ludu
(co ani dudu).
Ma swój Parlament
(i jego lament).
Partyjnych graczy
(płatnych pyskaczy).
Dwa Rządy w przerwie
(trzeci w rezerwie).
Ma ideały
(co mu z chamiały).
Prywatną szkołę.
Wille z kościołem.
Księdza z amboną.
Orła z koroną.
Ma to, co ma.
Taka jest gra.
- Czy tego chciał?
O !!! Taki wał!!!!
Rok 1992r.
Dwa światy
Jest równina za nią góra,
Nie jedyna na Mazurach.
Na tej górze nieco w lewo,
Rośnie prawie sto lat drzewo.
Jest potężne, jest zielone,
Ludzie mówią, że jest klonem.
Pod tym klonem w jego cieniu,
Nie wiem czego leżysz leniu
By nie było żadnej hecy,
Bez podpórki wzdłuż na plecy.
Patrząc w górę, oczywiście
Widzisz konar, liczysz liście.
Gapiąc się tam, zbijasz bąki
I tak lecą Tobie dzionki.
Mija miesiąc, cały roczek,
A Ty zmieniasz tylko boczek.
W inny miejscu na Mazurach,
Jest równina i jest góra.
Rośnie drzewo jest zielone,
I też mówią, że jest klonem.
A pod klonem jak w amoku,
Leży nierób na swym boku...
Leń i nierób to bliźniacy,
Nie kochają obaj pracy.
Leżąc gapią się w obłoki,
I zmieniają czasem boki.
Świat nieroba i świat lenia,
Różni tylko bok leżenia.
Władysław Dzięgała
19.02.2011r.
Dieta
Nie pal, nie pij, nie używaj.
Jedz owoce i warzywa.
Banan rano, szczaw w południe.
A na wieczór cudnie schudniesz.
Pokaż bliźnim swoją klasę.
Gwiżdż na boczek, schab, kiełbasę.
Ciasta, torty, lody, toffi,
A jedz to, co ma chlorofil:
Szpinak, rzodkiew, seler, rzepę,
Por, brukselkę, kalarepę.
Kalafiory i ogórek.
A czas zmieni twą figurę.
Już za roczek, za dwa lata.
Jogurt, kefir i sałata,
Tak wyszczuplą biodra, brzuszek,
Że pofruniesz niczym puszek.
Nie ma żadnej w tym obłudy,
Że po diecie będziesz chudy.
Po tej ścisłej, w chwilach stresu
Możesz trafić do Hadesu.
Język ciała
Uczył gestów Marcin Grzesia
Z werwą i przejęciem,
Jak pokazać gdzie się zgina
Dziób Pingwina w ręce.
Za to Grzegorz Marcinowi
Wymachując dukał:
- Chcesz pojechać autostopem
To używaj kciuka.
Marcin długo Grzegorzowi
W łeb wbijał obuchem,
Komu tak trzeba pokazać
Środkowym paluchem.
Jak coś Marcin nie rozumiał
To Grześ pukał w kółko,
Wskazującym swoim palcem
W jego śliczne czółko.
Dzisiaj Marcin w telewizji
Gdy przemawia długo,
To nakłada w dziwnym geście
Jedną dłoń na drugą.
Trwa w bezruchu niczym mumia
Siedzi dziwnie spięty.
Trzyma ręce na pulpicie
I łże jak najęty.
Może warto mój Marcinie
Twą tresurę skruszyć.
Tak by słowo, język ciała
Wypływały z duszy.
Władysław Dzięgała
Karnawał.
Dziś na uroczysku, zwierz ma swój karnawał.
Będzie bal nad bale. Picie i zabawa.
Będzie odlotowo, jubel jak się zowie.
Z bufetem, orkiestrą. Taki jak ma człowiek.
Gwarno na parkiecie i tłoczno na scenie.
Jest basior z waderą, rysie i jelenie.
Kos bawi cieciorkę. Pannę kaczkę głuszec,
A miś tańczy wolne, ze względu na tuszę.
Byczek z młodą łańką wywijają młyńca.
Rogacz dorwał kozę, a klępa odyńca.
Dzwoniec i sikorka szepczą coś do szpaka,
A cap posiwiały, udaje kozaka!
Na stołach zagrycha. W kanach księżycówa.
Nie dziw, ze i locha te pyszności wsuwa.
Tylko posokowiec bardzo źle się czuje.
Stół i cztery nogi, co rusz to fladruje.
Gdy na dworze dniało, pusto było w dzbanach.
Ruszał, co nie który na meliny z rana.
Szukał w całym lesie byle berberynę.
Aby tak jak człowiek leczyć kaca klinem.
Basior pił garnuszkiem. Cap zmieniał kieliszki.
A dzik ciągle pytał: Skąd te białe myszki?
Zatroskana locha, na to mu odpowie:
-Ależ się urżnąłeś. Wyglądasz jak człowiek?
Władysław Dzięgała
Dziennik TV.
Na wiadukcie pod Paryżem,
Wyleciały TIRY z trasy.
Wulkan trzęsie znów Asyżem.
W Indonezji płoną lasy.
Złamał nogę koń na derbach.
Turek, Niemcom wzniecił pożar.
Rozbił się o górę Er bas.
A Tupolew wpadł do morza.
Pod Raszynem maszt w dół runął.
Kotańskiemu ćpunów wcięło.
W Mercedesa wbił się Uno,
Czterech żyje, dwóch zginęło.
W Tel Awiwie płacz i dramat,
Arab z Żydów zrobił sito.
Pod Bożnicą znów był zamach,
Setkę ludzi w nim zabito.
W Bonn wyleciał z torów pociąg.
Tajfun hula w Pakistanie.
Na Syberii pękł rurociąg,
Ropa tryska aż w Iranie.
Znów pedofil chłopca zwabił.
Emeryta wnuk ograbił.
Mafia strzela gdzie popadnie,
A Rząd kradnie, kradnie, kradnie.
Wśród katastrof, kraks, zamachów,
Tylko spiker tkwi szczęśliwy.
Jakby szeptał do Cię Brachu
Wszystko martwe, a Ja żywy.
Gwałt, morderstwa i tragedie.
My patrzymy niemi, bladzi
Kiedy ekran od nich zblednie?
A nienawiść go rozsadzi.
Władysław Dzięgała
12.09.1998r.
Nauka demokracji.
Policja strajkuje.
Mafia jest bezkarna.
Górnik nie fedruje.
Chłop nie sieje ziarna.
Stoczniowiec wciąż mruczy.
Emeryt narzeka.
Pedagog nie uczy.
Nie chce leczyć lekarz.
Zakład bankrutuje.
Rośnie bezrobocie.
Kanciarze i szuje,
Opływają w złocie.
Kolej zmniejsza tabor.
Budżet zaś wypłaty.
MON czuje się słabo.
UOP zbiera baty.
Choć spada inflacja,
A dobrobyt wzrasta.
Słowem „Demokracja”
Uczymy się szastać.
Uczymy się warczeć.
Skubać, gryźć zębami
Nasz „Cud gospodarczy”
Tuż przed wyborami.
Pół na pół
Myślę moi drodzy,
Że to, co jest w głowie.
Od Boga i Diabła
Mamy po połowie.
W naszej świadomości
Odciśnięto skazę,
I boskie z szatańskim
Wymieszano razem.
Na tę mieszaninę
Każdy niemal sarka,
To jak z korca maku
Wybrać piasków ziarnka.
Półkule oczyścić
W mozole i trudzie,
Próbował już Anioł
I uczeni ludzie.
Jednak nadal furiat
I bez skazy człowiek,
Siedzą obok siebie
W każdej ludzkiej głowie.
A żadna z nich nie wie
Jaki będzie finał,
Gdy jeden nie skończył
A drugi zaczyna.
Czasami pod czaszką
Szaleje Boruta.
Diabełek harcuje.
Nas czeka pokuta.
Jeśli Anioł w głowie
Prostuje zakręty,
To zostać możemy
I za życia świętym.
Gdy jeden i drugi
Milcząc, cicho siedzi.
Szukasz oczyszczenia.
Idziesz do spowiedzi.
Jeśli cud się zdarzy,
Wylecą z Twej głowy.
Jesteś wtedy sobą,
Szczęśliwy i zdrowy.
Władysław Dzięgała
04.03.2011r.
Dzień mężczyzn
Wręczył Ewie Adam
Kwiatek na Dzień Kobiet,
I zazdroszcząc damom
Tak ubzdurał sobie:
Skoro ma swe święto
I moja teściowa,
To świąt mają tyle,
Że aż boli głowa.
Gdyby wszystkie zliczyć
To będzie ich kopa,
A więc po dniu przerwy
Zrobię Święto Chłopa.
Żeby nie być gorszym
Pewnego poranka
Ogłoszę w Mass Mediach
Dzień Maczokochanka.
Miał też będę święto
Napitku ze zboża,
Męczennika Piwa,
Niewolnika Łoża.
Tak przez cały tydzień
Pan Adam się ślinił,
I męską zazdrością
Podsycał szowinizm.
Póki co - Panowie -
Wznieście lampkę wina,
By o naszym święcie
Nikt nie zapominał.
Aby wszystkie Panie
Świadom męskich lęków,
Witały nas kwiatkiem
Nie z wałkiem w ręku.
Władysław Dzięgała
Kwaśnica.
Nie jednemu z naszych, wyszły na wierzch gały,
Kiedy zamiast ptaka, fruwał nad nim Małysz.
A wszystko, dlatego, że ten mikry chłopak,
Chciał na skoczniach Niemcom, koniecznie dokopać.
Do nóg przypiął deski, wdrapał się na Krokiew,
A to, co pokazał, było istnym szokiem.
Woła doń mamuśka, z pokraśniałym licem:
- Wracaj Adam do dom, na swojską kwaśnicę.
To dzięki kwaśnicy, Adam miewa wiatry,
Które go unoszą, nie tylko nad Tatry.
Podobno Pan Adam, wygrał i z bocianem.
Gdyż ładniej szybował ponad oceanem.
Zaś na olimpiadzie, w samej Ameryce.
Pokazał Jankesom, po, co je kwaśnicę.
I na wszystkich skoczniach, spoglądał z wysoka.
Zdobywał medale i nie tylko w skokach.
A Szchmit wciąż się głowi, gdzie Adam trenuje,
Że tak pięknie skacze, daleko ląduje.
Nie dowie się tego, pewnie z paru względów,
Gdyż nie je kwaśnicy i nie ma napędu.
P. S.
W Niemczech wielka radość. W naszych mediach cisza.
Znalazł się tam młodzian, lepszy od Małysza.
Mają Hanawalda, który dalej skacze,
Bo, zamiast kwaśnicy, jada... Kapuśniaczek.
Władysław Dzięgała
Oszołom.
Bywa decydentem, ma w Stolicy fotel.
Garnie szmal do kabzy, olewa robotę.
Jest pyszny, wyniosły, rękę poda z gestem,
I myśli o sobie: Kim to Ja nie jestem?
Paru gdzieś przeniesie, kilkoro wywali.
I za biurka swego tworzy kapitalizm.
Tysiąc rzeczy schrzani, zanim coś ulepszy.
Duma tygodniami, co by jeszcze spieprzyć.
Nie znosi krytyki. Wysyła monity,
Kto nie przytakuje, leci na pysk zbity.
Chce być uwielbiany, żyć na pierwszym planie.
Każdego rozdepcze, kto ma inne zdanie.
Co by nie uczynił, sprzeczne jest z logiką?
Nie ma nic wspólnego z wiedzą i praktyką.
Cieszą go pochwały, prawda zaś go złości.
Choruje od dziecka na manię wyższości.
W życiu i tak bywa. Kończą się zaszczyty.
Nie ważne, kim jesteś. Lecisz na pysk zbity.
I wówczas Oszołom jest w potężnym szoku,
Z najwyższego stołka ląduje w rynsztoku.
P.S.
Czas o takich mówi: Nie wiele był warty.
A historia przed nim zamyka swe karty.
Władysław Dzięgała
Polej woda.
Głosząc mowę, nie jest ważne:
Czyś geniuszem? Czy też błaznem?
Czy masz równo pod sufitem?
Czyś partyjny beton z mitem?
Nie jest ważna aparycja.
Stan, zamożność i pozycja.
Przynależność i poglądy.
Pomówienia i osądy.
Nie jest ważne, czy w coś wierzysz?
I do kogo zęby szczerzysz?
To, kim jesteś i co robisz?
Twe zachcianki i twój snobizm?
Nie jest ważne, co masz w głowie?
Ważne to, co ona powie.
Ważne, aby słowa w zdaniu,
Nie płynęły jak ta z kranu.
Aby potok mowy wzniosłej,
Nie przegarniał słuchacz wiosłem.
By nie myślał: Grzmi od rzeczy,
To nie mówca, to imbecyl.
Władysław Dzięgała
Kandydat na posła
Chcę być posłem do Senatu
Ja Poloniusz....do kwadratu.
Jestem chrzczony, nie czerwony.
Jestem prawie nawiedzony.
Mam zalety niebywałe,
gdyż na wszystko kładę pałę.
Wszystko mi dokładnie wisi,
Nawet to, co mówią mnisi.
Matoł jestem pierwszej klasy,
Idealny na te czasy.
Jeśli tylko mnie wybierzesz,
Kraj spieniężę w trzy pacierze.
Wykształcenie mam wzorcowe
Dyletancko - podstawowe.
Mowy nie ma o pisaniu,
Byk na byku, w każdym zdaniu.
Będąc posłem, nie ma sprawy
Abym pojął tekst ustawy,
Lecz za każdą (głową ręczę)
Będę wznosił obie ręce.
Widzisz jestem wzorem posła,
Osobowość moja wzniosła,
Będzie w Sejmie szefem stawki
Wszystkich speców z oślej ławki.
Jak zostanę posłem - Ludzie -
Wypijemy wódę z brudziem.
Głośno wrzasnę szarej masie:
- Zdrowie wasze, w gardło nasze.
Głosuj na mnie i mój program,
Dzięki niemu, innych ogram.
Będę pierwszy do mandatu
Ja - Poloniusz.... do kwadratu.
Władysław Dzięgała
Rzeczpospolita Gminna
W Gminnej Rzeczy Pospolitej
Mieszkać było zaszczytem,
Gdyby nie te – Mój kochany –
Zmiany. Zmiany. Zmiany. Zmiany.
Prominentem (po tych zmianach)
Został nawet pies Dziekana.
Głupcem ten, kto chce dociekać
Kim dla Gminy jest sam Dziekan.
W Gminnej Rzeczy Pospolitej
Obywatel żyje PIT – em,
Szara strefa zaś Fundacją,
A korupcja demokracją.
Radny tylko o tym radzi
Ile w swoją kieszeń wsadzić.
Bezrobotny nie je wcale,
A bezdomny śpi w kanale.
W Gminnej Rzeczy Pospolitej
Nie obsiewa nikt pól żytem.
Lasy sadzą na ugorze,
W Unii zaś kupują zboże.
Są towary. Są Markety.
Brak pieniędzy nam niestety.
Wcięło zakład, nie ma pracy.
Ktoś urządził nas na cacy.
W Gminnej Rzeczy Pospolitej
Ten obrasta dobrobytem,
Kto jak Baksik i Grobelny
Umie w życiu być bezczelnym.
Ma swój biznes i dwie dacze,
Na wyborach jest pyskaczem.
O ,,pietruszkę,, stacza boje,
Aby tylko wyjść na swoje.
W Gminnej Rzeczy Pospolitej
Dawne krzywdy są już zmyte.
Jest już gmina po lustracji
Urząd dała nacja nacji.
Choć we święta i w niedziele
Bywa kościół PRL –em,
Od drzwi głównych po ołtarze
Siedzą byli sekretarze.
W Gminnej Rzeczy Pospolitej
Ludzie żyją dzisiaj mitem.
Mitem jest tu (jak wieść niesie)
Gruby portfel. Pełna kieszeń,
A nadzieją – Mój człowieku –
Że wchodzimy w koniec wieku,
Że ten koniec wśród zakrętów
Będzie końcem prominentów.
Władysław Dzięgała 15.09.1999r.
Biznesmeni
Od Rzepina jedzie „Fiacik”
Ciągnie wózek pełen gaci,
Wiezie bluzki, wiezie kiecki
Stare łachy poniemieckie.
I przelicza szmal bez cła
Ile zysku mu to da.
Gang kradł auta w Bonn, Berlinie
A przemycał je w Szczecinie,
Szły tam Audi, Mercedesy
Przez Terespol do Odessy.
I przelicza szmal bez cła
Ile zysku mu to da.
Wywiózł Franek dziewcząt parę
Bo chciał Turek mieć z nich harem,
Za Marysie, Ele, Basie
Plik zielonych ma on w kasie.
I przelicza szmal bez cła
Ile zysku mu to da.
W Bochum Janek z Oleśnicy
Stare graty brał z ulicy,
Radia, pralki i lodówki
W kraju zmieniał na złotówki.
I przelicza szmal bez cła
Ile zysku mu to da.
Do Frankfurtu jeździł Bronek
Po towary przecenione,
Na wpół zgniłe brał do skrzynki
Pomarańcze, mandarynki.
I przelicza szmal bez cła
Ile zysku mu to da.
U nas taka jest już moda
Co „zachodnie” chce mieć rodak,
Zwykły kanciarz zaś się zmienia
W lokalnego biznesmena,
Zbija forsę gdzie się da
Bez podatku i bez cła.
Władysław Dzięgała 20.10. 1999r.
Kropidło i Woda.
Przed kościołem wozy
Fiaty, Mercedesy.
Machnął ksiądz kropidłem,
Zgarnął coś do kiesy.
W poświęconym aucie
Ginąć możesz śmiało.
Staniesz u wrót Raju
Z karoserią całą.
Policyjne ciuchy,
Spluwy, samochody
Też się nie ustrzegły
Kropidła i wody.
Gdy święconą pałą
Gliniarz Ci dołoży
Pomyśl, że Cię dotknął
Srogi palec boży.
We więziennej celi
Poświęcił ksiądz kratę,
Starą pryczę, pasiak
I klawisza z batem.
Zamknięty dziś czuje
Raj ten dookoła,
Na klawisza patrzy
Jak na Archanioła.
Czekam, aż poświęcą
Nocny zakład pracy.
Super Dom Publiczny,
Co żyje nie z tacy.
Władysław Dzięgała 20,04.2000r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz