Dla dzieci - Zbiór wierszy -Władysław Dzięgała
Marzenie
Władysław Dzięgała
Niebeleci
Chmurka
Huśtawka
Koniki
Piłeczka
Na dywanie
Marzenie
Kiedy spać się kładę
Marzę nieraz o tym,
Że mi rękę poda
Z nieba księżyc złoty.
Wierzę w to, że przyjdzie
Do mojego łóżka,
Z czarodziejską różdżką
Bardzo dobra wróżka.
I że kiedyś złowię
Małą złotą rybkę,
Która spełni moje
Trzy życzenia szybkie.
Czekam wciąż na księcia
We śnie tuż nad ranem,
Który mnie zabierze
Na królewski zamek.
Marzę, aby gwiazdka
Z koszem pełnym darów,
Wzięła mnie pod rękę
Do krainy czarów.
Władysław Dzięgała
Niebeleci
Na czwartej półkuli
Cudacznego globu
Zobaczyłem niebo
Naraz ze stron obu.
Na wschodnim zachodzie
Jest kraj Niebeleci
Gdzie zielone słonko
Całą dobę świeci.
Na czerwonej chmurce
W białym jak śnieg gaju
Rosną dziwne drzewa
Pośrodku ruczaju.
Figi zdobią świerki,
Daktyle jesiony.
Bakłażanem pachną
Tu jedynie klony.
Winogrona mają
Jak arbuzy brzuszki,
Na wierzbach zaś wiszą
W czekoladzie gruszki.
Dąb ma pomarańcze,
Sosna pomidory,
Brzoskwinie topola,
A jodełka pory.
Buk tonie w kokosach
Chociaż nieco wcześniej,
Szpaczek na gałązce
Znalazł dwie czereśnie.
Gaj się ciągle zmienia.
Dziwy widać wszędzie
Po koronach lasu
pływają łabędzie.
Trawę skubią pszczoły
W biało czarne łaty,
Na łąkach zaś krowy
Zapylają kwiaty.
Jeleniom miast wieńców
Wyrosły kotlety,
Słonie zamiast trąby
Dźwigają klarnety.
Maciupkie żyrafy
Podają im nuty,
Króliki są za to,
Wielkie jak mamuty.
Po zielonych chmurkach
Spacerują ryby,
Na niebieskich listkach
Rosną czarne grzyby.
Wieloryb po nitce
Biega co dzień rano,
A dzik zamiast sierści
Ma na grzbiecie siano.
Na grzebieniach kosy
Kołysanki grają,
Na promykach słońca
Misie się huśtają.
Nikt się tu nie uczy,
Nie chodzi na lekcje.
Bo tu nie ma szkoły.
Wakacje są wiecznie.
Świat był taki piękny
I tak miło łudził,
Dopóki mnie tata
Ze snu nie obudził.
Władysław Dzięgała
Chmurka
Na chmurkę marzeń
Słoneczko czeka
Kocha i pieści
Jak ciasto piekarz.
Póki nie będzie
Jak spodek czysta,
Biała jak serek,
Jak śnieg puszysta.
Smaczna jak ciastko,
Okruszek chleba,
Bita śmietana
Na torcie nieba.
Jak czekolada,
Z pierników chata,
I ptasie mleczko
I z cukru wata.
Jak rurka z kremem
Rolada mała,
Jak bezy z pianką.
Cukiernia cała.
Jeśli na niebie
Nie będzie burzy,
Wezmę tort z chmurki
Płatkami róży
I podam mamie
Dwie porcje spore,
W kryształkach rosy
Na podwieczorek.
Władysław Dzięgała
Misiek
Mój przyjaciel misiek
Jest miły, uroczy.
Ma futerko z pluszu
I z guziczków oczy.
Przytula się do mnie
Kiedy jestem sama.
Opowiada bajki
Prawie tak jak mama.
A jak spać się kładę
Oczka do snu mrużę,
Jest mą kołysanką
I Aniołem Stróżem.
Jeśli jest mi smutno
Wyjmuję go z łóżka
I przytulam mocno
Do mego serduszka.
Władysław Dzięgała
Huśtawka
Gdy się bujam z siostrą
Na naszej huśtawce,
Wietrzyk nas unosi
Niczym dwa latawce.
W górze jest fajowo,
To jest oczywiste,
Bo pędzę jak sokół
I spadam jak listek.
Siostra lata za to
Jak prawdziwy gołąb,
Radośnie się wzbija,
Opada wesoło.
Na huśtawce naszej
Jest bardzo przyjemnie,
Kiedy się bujamy
Fruwa dusza we mnie.
Władysław Dzięgała
Dzwoniec
Chwalił wróbel raz tak dzwońca
Stonoga
Władysław Dzięgała
Władysław Dzięgała
Anioł
Władysław Dzięgała
Dzwoniec
Chwalił wróbel raz tak dzwońca
(grając w krzakach z dzwońcem w berka).
- Twa melodia nie ma końca,
A Ja tylko ćwierkam... ćwierkam.
Wiesz wróbelku – rzekł mu dzwoniec –
( wiedzą o tym nawet dzieci)
Że Bóg, (który jest na tronie)
Zamiast głosu, dał mi... flecik.
Władysław Dzięgała
Pajacyk
Ma cudaczną czapkę
Połatane spodnie,
Kaftan w dziwną kratę
I buty nie modne.
Ten beztroski figlarz,
Pełen różów, beży
Potrafi rozśmieszyć
Nawet kiedy leży.
Skacze na mych dłoniach
Po kocyku bryka
I o własne cienie
Śmiesznie się potyka.
Uroczo przykuca
Śle ukłony w darze
I spogląda na mnie
Niczym na obrazek.
Jego szczery uśmiech
Kruszy nawet skały.
Złote ma serduszko
Ten pajacyk mały.
Władysław Dzięgała
Stonoga
- Dlaczego, stonogi butów nie noszą
I w każdą drogę ruszają boso?
- Dlatego, że boli stonogę głowa
Kiedy jej przyjdzie buty... sznurować.
Władysław Dzięgała
Żuczek
Wśród strzelistych sosen
Kroczył żuczek żwawo,
Strącał perły rosy
Wiszące nad trawą.
Mijał sterty igieł,
Zeszłoroczne szyszki.
Na piaszczystej górce
Dostawał zadyszki.
Myślał tylko o tym
Jak tu przed wieczorem,
Zdążyć na kolację
W listku pod jaworem.
Chodził zawsze pieszo.
Szedł równo, pomału,
Gdyż nie miał roweru,
Co ma sześć pedałów.
Władysław Dzięgała
Kret
Jest to takie zwierzę,
Które lubi ciemność
I przez całe życie
Chowa się pod ziemią.
Chociaż nic nie widzi
Strasznym bywa kpiarzem,
Sypie dziwne kopce,
Drąży korytarze.
Całe swoje życie
Pod ziemią się snuje
I jak śląski górnik
Ciągle coś fedruje.
Władysław Dzięgała
Pingwin
Czarno białym strojem
Każdego zachwyca,
Wygląda dostojne
Niczym zakonnica.
Z podniesioną głową
Kroczy bardzo dumnie,
Dlaczego jest ptakiem
Nigdy nie zrozumie.
Kocha biegać, chodzić
I tam i z powrotem.
Nienawidzi latać,
A więc jest nielotem.
Władysław Dzięgała
Wąż
Natura przez pośpiech
Może przez brawurę,
Zamiast piękne zwierzę
Dała światu sznurek,
Który się porusza.
Ma głowę i ogon
I potrafi syczeć
I groźnie i wrogo.
A człowiek być może
Przez Natury wadę,
Ochrzcił biedne zwierzę
I wężem i gadem.
Władysław Dzięgała
Żuczek. II
Żuczek. II
Żuczek lubi figle, psoty,
Zawsze bywa zdrowy,
Gdyż nie myśli nigdy o tym,
Że jest granatowy.
Że ma wąsy jak sum długie
I trzy pary nóżek,
Że skrzydełka miewa drugie,
Kiedy lata w górze.
Nigdy głowy swej nie trudzi
Tym, że nie ma rączek,
Że się różni od nas ludzi
I lśni niczym słońce.
Kto jak żuczek świat pojmuje,
Widzi piękno wszędzie,
Chociaż psoci i figluje,
Szczęśliwym wciąż będzie.
Władysław Dzięgała
Czarno biała sroka
Kiedy głośno skrzeczy,
Opowiada dzieciom
Niestworzone rzeczy.
Opowiada bzdury
Kiedy z drzewa krzyczy,
O tym, co się dzieje
W całej okolicy.
Same głupstwa plecie,
O byle czym gwarzy,
Ten, kto jej uwierzy
To nie źle się sparzy.
Sroka
Czarno biała sroka
Kiedy głośno skrzeczy,
Opowiada dzieciom
Niestworzone rzeczy.
Opowiada bzdury
Kiedy z drzewa krzyczy,
O tym, co się dzieje
W całej okolicy.
Same głupstwa plecie,
O byle czym gwarzy,
Ten, kto jej uwierzy
To nie źle się sparzy.
Władysław Dzięgała
Pączek
Na wielkim drzewie
W swym domku z łusek,
Śpi w pączku życie
Prawie jak suseł.
Leży w łóżeczku
Przykryte kocem,
Cichutko chrapiąc
W zimowe noce.
Kiedy promyczek
Puka w okienko,
Porusza nóżką,
Czasami ręką.
Podnosi główkę
Z miękkiej poduszki,
Otwiera oczka
I widzi muszki.
Motylka, pszczółkę,
Mrówkę, biedronkę,
Jak razem z wiosną
Idą przez łąkę.
Słonik
Jest najukochańszy
Chociaż już nie nowy,
Nieco nadgryziony
Ten skarb fioletowy.
Mój kochany słonik
Nie fika, nie kopie,
Jest taki maleńki,
Że mieszka na sofie.
Ma w cudownej trąbie
Czarów zatrzęsienie,
Które mogą spełnić
Każde me życzenie.
Jeśli go poproszę
Sięga tak daleko,
Że chwyta obłoczki
Bielutkie jak mleko.
Miękkie jak podusia,
Gładkie jak mój kocyk
Jak sny kolorowe
Które miewam w nocy.
Anioł
Gdy się ze snu budzę
Wstając z łóżka rano,
Rozmyślam codziennie
Kim jest mój Stróż Anioł.
Pochylam się przed nim
Bardzo, bardzo nisko
I zaczynam liczyć
Po kolei wszystko.
Anioł ma dwie nogi,
Dwa skrzydła, dwie ręce.
Razem da to szóstkę,
Ani sztuki więcej.
I tak myślę sobie
Przez malutką chwilę,
Że ma tyle kończyn
Ile ma motylek.
Lala
Moja mała lala
Kiedy jest radosna,
Ubiera sukienki.
Wygląda jak wiosna.
Moja mała lala
Kiedy nie ma mamki,
Wysypuje klocki
I buduje zamki.
Moja mała lala
Jak tylko zapłacze,
Wsiada do wózeczka
I jedzie na spacer.
Moja mała lala
Gdy się na mnie boczy,
Kładzie się do łóżka
I zamyka oczy.
Władysław Dzięgała
Koniki
Kary niósł na grzbiecie
Cesarza i Cara,
Garbusek gnał kłusem
I znał się na czarach.
Estetom zaś Stwórca
Innego dał w darze,
Którego poeci
Ochrzcili Pegazem.
Kuc był na arenie,
Deresz drogą śmigał,
Siwy orał pole,
Arab na wyścigach.
Każdy na pastwisku.
Wszystkie na wybiegu,
A kasztany w wojsku
W szyku i szeregu.
Mój drewniany rumak
Ma podkówki złote,
Dosiadać go mogę
Kiedy mam ochotę.
Mocno chwytam grzywę
Lecę ku obłokom
I bujam się wtedy
Wysoko, wysoko.
Władysław Dzięgała
Bałwanek
Raz w styczniowy mroźny ranek,
Chciał do szkoły pójść bałwanek.
Umył rączki, buzię, uszy.
Na przystanek dziarsko ruszył.
W autobusie wyjął bilet.
Na kierowcę spojrzał chwilę.
Bo nie wierzył, miał obiekcje,
Czy nie spóźni się na lekcje.
W szkolnym holu Pani woźna
(bardzo miła i nie groźna)
Rzekła jemu, by nie hasał
I szedł prosto tam gdzie klasa.
Zdjął tornister prawie w biegu.
Usiadł w ławce, pierwszej z brzegu.
Zaś na każdej lekcji prawie.
Mówił mądrze i ciekawie.
A najpiękniej o przyrodzie,
O przyjaźni i o zgodzie.
Pokazywał zwłaszcza Pani
Jak uszyty ma kaftanik.
Po raz pierwszy w naszej klasie,
Był bałwanek w pełnej krasie.
Och! Zazdroszczą mu koledzy,
Śnieżnej szaty i tej wiedzy.
Władysław Dzięgała
Moja Babcia
Moja babcia Jadzia,
Choć jest starszą panią,
Złote ma serduszko
I rączki jak Anioł.
Jest troskliwa, słodka,
Ubóstwiana, czczona.
Jedyna, kochana
I niezastąpiona.
Moja babcia Jadzia
Jest słoneczkiem w domu
I skarbem, którego
Nie oddam nikomu.
Władysław Dzięgała
Jest jak żywe srebro,
Piękna jak z obrazka
I tak kolorowa
Jak babci zapaska.
Leci gdzieś hen w górę
Daje parę nurków.
Skacze jak króliczek
Na dziadka podwórku.
Wraca jak bumerang
Jak zając ucieka,
A kiedy ją kopnę
Nigdy nie narzeka.
Miękka jak aksamit
Okrągła jak kula,
Trudno ją zatrzymać
Gdy w powietrzu hula.
Jest szybka jak wicher.
Pędzi jak sto koni,
I leci tak szybko,
Że jej nie dogonisz.
Władysław Dzięgała
Na dywanie
Na
wielkim dywanie
Dwa
kocyki ścielę.
Ustawiam żołnierzy
I wyznaczam
cele.
Rusza do natarcia
Już
piechota cała.
Tam jedzie transporter,
A
tutaj trzy działa.
Jest także lotnisko,
Superodrzutowiec,
Czołg z wyposażeniem,
Sztab oraz śmigłowiec.
Są dwie armie świata
Na moim dywanie,
Jak
ruszą do boju
Nie
wiem co się stanie.
Wojska rakietowe
Szykują wyrzutnie,
Jak
któraś wystrzeli
Będzie bardzo smutnie.
Zamilkły silniki,
Bo
wyszedł na szaniec
Głównodowodzący
Pan
Generał Daniel.
Odwołał alarmy
Tysiące wyliczeń
I
nakazał wojsku
Wracać
z pola ćwiczeń.
Obie
armie włożył
Do
pudła białego.
Na
dywan wysypał
Paczkę
klocków Lego.
Władysław Dzięgała
Sroczka.
W gaiku dębowym,
Raz się sroczka skryła.
Na soku brzozowym
Kaszkę swą ważyła.
Wieczorem i rano
Pachnącą gryczaną
Zaś w pogodę zmienną
Perłową jęczmienną.
Od piątku do czwartku
Czasem, jak popadło.
Łyżką grzebiąc w garnku,
Wydawała jadło.
Pod dębem u cioci,
Kraski barwne ptaszę,
Na listku paproci
Otrzymało kaszę.
W talerzyku z łyka,
Jadał syn Czyżyka.
Na sosnowych igłach
Córki Pana Szczygła.
Na spodeczkach z kory.
Dzwońce i sikory,
A zaś szpaki oba
Brały wprost do dzioba.
Kiedy sroczka skrzeczy,
Nikogo nie straszy,
Lecz zwołuje dzieci
Do gryczanej kaszy.
Władysław Dzięgała
Idąc do snu słonko
Idąc do snu słonko
Za wysokie drzewa,
Myło swoją buzię
W wodach Omulewa.
Idąc spać słoneczko
Za korony sosen,
Kąpało w potoku
Swoje nóżki bose.
Kiedy szło spać słonko
Za horyzont mglisty,
Wkładało pidżamkę
Z gwiazdeczek srebrzystych.
Ścieląc swe łóżeczko
Kładło poduch górę,
Ubierało kołdrę
W piór bielutką chmurę.
Gdy się kładło do snu
Z księżycem na niebie,
Tuliło się słodko,
W łóżeczku do Ciebie.
A kiedy zasnęło
Za ogromnym morzem
Śniło razem z Tobą
O królewskim dworze.
Władysław Dzięgała
Ślimak
Ślimak, ślimak pokaż rogi
Dam Ci za to dwa hot dogi,
Hamburgera, dużą pizzę.
Grosza za to nie policzę.
Kiedy będziesz ruszał w drogę,
Dam ci bucik na twą nogę,
Dwa światełka i odblaski,
Dam na rogi złote kaski.
Kierunkowskaz i migacze
Zaś na ściany twojej daczy
Przykleimy – Mój ślimaczku –
Papierowych kilka znaczków.
Plakat, afisz, dwie reklamy
I naklejki z Alabamy.
Dam Ci również okulary.
I czapeczki dwie do pary.
Jak się udasz na majówkę,
Dam ślimaczku Ci wałówkę
Por, marchewkę, perz, sałatę,
Ekstra czajnik na herbatę.
Jeśli mi pokażesz rogi
Dam ci za to cztery nogi,
Będziesz skakał jak zajączek
I po ścieżce i po łące.
Fe !!! Nie ładne ślimaczysko
Nic nie chciało. Ma to wszystko.
Ma swój domek własne myśli,
Własny świat stworzony z liści.
Władysław Dzięgała
Tropy
Pod wykrotem myszka mała
Nadeptała kresek.
Szarą suknię w biel ubrała.
Płatkami się czesze.
Parowami i pagórkiem,
Gdzie śnieg dywan ścieli.
Lis swe ślady ciągnął sznurkiem,
Po iskrzącej bieli.
W szczerym polu dzik na śniegu,
Ślad zostawiał rzadki.
Rosły za nim, w równym ściegu
Śnieżnobiałe kwiatki.
Tropy w lesie kreśli życie,
Gmatwaniną ścieżek,
A maskuje ślady skrycie
Zima, puchem świeżym.
Władysław Dzięgała
Władysław Dzięgała
Ósmy kolor tęczy
Kiedy patrzę w niebo,
Myśl mnie ta zadręcza,
- Gdzie i kiedy miewa
Ósmy kolor tęcza?
- Czy w poświacie zorzy
Gdy się budzi słonko?
- Czy w kropelkach rosy
Nad zamgloną łąką?
- A może w południe
W błękitnym sklepieniu?
- Pod koroną lipy
W rozstrzelanym cieniu?
- W bławatach i makach
Przecudnej urody?
- W lustrzanym odbiciu
Gładkiej tafli wody?
- A może ma w gajach?
- Morelowych sadach?
- W promykach i chmurach
Kiedy zmrok zapada?
- A może po burzy
Kiedy deszczyk sączy,
Gdy przepaską barwą
Niebo z ziemią łączy?
- Może się ukrywa
Gdzieś na łuku końcach,
W poświacie księżyca
I w promieniach słońca.
- Może chowa kolor
Niczym paw nadęty?
- Skrywa w aureoli
Którą nosi święty?
Pewnie nasza Tęcza
Chce być super modna,
Chce mieć inną barwę
W każdy dzień tygodnia?
Może swe kolory
Miewa tak ukryte,
By je nie przebarwił,
Zmierz i mrok przed świtem.
Statek
Na gładkich panelach
Rozłożyłem matę,
Stertę klocków Lego
I buduję statek.
W doku na pochylni
Pracuję wytrwale,
Dbam o elementy
Szlifuję detale.
Już jest burta, rufa
Większa część kadłuba,
Jak zbuduję pokład
Nie zły będzie ubaw.
Nadbudówkę pieszczę.
Pracuję jak tytan,
Aby po nim chadzał
Michał nasz kapitan.
Montuję już dźwigi,
Mostek, komputery,
Łodzie ratunkowe,
Kajuty i stery,
Jak jeszcze co nieco
Tu i tam dołożę.
Podniosę kotwicę
I wyruszam w morze.
Władysław Dzięgała
Puchowe okrycie
Dziś, przykryła lasy, bory
Gruba kołdra śniegu.
Pikowana w różne wzory
Śladem zwierząt w biegu.
Zając z trudem deptał ścieżki.
Trasy marszu znacząc.
Zgryzał pąki, strącał śnieżki,
Pędami się racząc.
Kiedy kicał, pytał zimę
Prosto, bez osłonek.
Po, co chowa pod pierzynę
Zajączkowi domek.
Wiesz zajączku, moja wina,
Że jest zimno w borze.
A te płatki, puch, pierzyna
Chronią las przed mrozem.
Władysław Dzięgała
Grudniowe słońce
Grudniowe słoneczko
Śpiocha miewa duszę,
Chodzi spać z kurami.
Zasypia jak suseł.
Ospałe. Wstydliwe.
Chowa się za gontem.
Spaceruje nisko
Tuż nad horyzontem.
Jego złote oczko
Jest małe jak grosik.
Na okrągłej twarzy
Szary woal nosi.
Nie błyszczy jak raca.
Nie przypieka żarem.
Pali się jak świeczka.
Tli się jak ogarek.
Kiedy śnieżek prószy
Wkłada derkę burą
I oblicze skrywa
Za ogromną chmurą.
Zachodzi za lasem.
Umęczone drogą.
Przykrywa się kołdrą
I zasypia błogo.
Władysław Dzięgała
Wehikuł czasu
Na podwórku dziadka
W wielkiej piaskownicy,
Biegają zdyszani
Dziwni robotnicy.
Jeden dźwiga szpadel,
Drugi ma łopatę,
Robią coś takiego,
Co zadziwia tatę.
Kładąc mokry piasek
Tu i tam po trochu,
Stworzyli niechcący
Kosmiczny samochód,
Który ma dwa biegi,
Puszyste siedzenia,
Skrzynię, która spełnia
Najskrytsze marzenia.
Wystarczy pomyśleć
Dokąd jechać chce się,
A już super auto
Tam dwóch śmiałków niesie.
Są nad wielkim miastem
Pełnym ulic, domów
I niewielką wioską
Nie znaną nikomu.
Podziwiają rybki
Pływające w stawie
I królewski zamek
W Oslo i Warszawie.
Są na szczycie góry
Bielutkiej od śniegu,
Widzą tam świstaki
I kozice w biegu.
Jezioro niebieskie
Jak mamusi szalik
I tysiące żagli
Na wzburzonej fali.
Jeździ, pływa, lata,
Ten wehikuł czasu,
Raz po oceanie,
Raz przesieką lasu.
Potrafi w powietrzu
Płynąć tak jak chmurka,
Wylądować cicho
Na środku podwórka.
Zabrać na przejażdżkę
Mamę razem z ciocią
I po niebie pędzić
Jak pośpieszny pociąg.
Mknąć niczym rakieta
Gdzieś w kosmicznym pyle
I na srebrnym globie
Zatrzymać się chwilę.
Latać ponad chmury
Szybko i wysoko,
I na Karaibach
Nurkować głęboko.
Na śródpolnej drodze
Śmigać jak rajdowiec,
Usiąść na mokradłach
Niczym bąk na krowie.
Zwiedzać różne kraje,
Morza, kontynenty.
W aureoli krążyć
Jak prawdziwy święty.
Takie super cacko
Z kołami na szprychach,
Zrobić może tylko
Nasz Daniel i Michał.
Władysław Dzięgała
Zamieć
Święty Mikołaj
W bajkowym gaju.
Śnieg
Kolejka elektryczna
Ten pochmurny niż nad nami,
Za Zenona sprawą.
Kręcił młynka nad dachami,
Zamieci kurzawą.
Po, co sypiesz śniegu tony,
Kiedy wiatr tak wieje?
- Jesteś Zenku wprost szalony,
Spójrz, co tam się dzieje?
- Mój Walenty! Idzie wiosna?
- Szef Ci nie wybaczy!
- Śnieg nie może w Niebie zostać?
- Bierz Ty się do pracy!
Pracowali przez noc całą,
Od gór, aż do morza.
Gdzie nie spojrzysz, wszędzie biało.
Zaspy i bezdroża.
Nocą ciemną, w mrok okryta
Sypiąc puchem miękkim.
Szła Faustyna i Jowita
Zmienić Walka z Zenkiem.
I znów chmurny niż nad nami,
Za Faustyny sprawą,
Kręcił młynka nad dachami
Zamieci kurzawą.
Władysław Dzięgała
Święty Mikołaj
W naszej szkole mamy święto.
Mnóstwo dzieci, ojców, matek.
Parę świerków nawet ścięto
I ubrano w tęczę świateł.
Jest tu bal dziś dla najmłodszych,
Wszystkich dzieci z naszej szkoły.
Bal wspaniały, bal najsłodszy.
Bal cudowny i wesoły.
Będzie również niespodzianka.
Przyjdzie ten, co dary niesie.
Można siąść mu na kolanka
I poprosić o co chce się.
Bo jedynie nasz Mikołaj,
Zna tysiące wróżb i znaków.
Jeśli zechce to przywoła,
Renifera z gwiezdnych szlaków.
Wór podarków weźmie z sanek
(a jak trzeba, to i więcej)
I da tysiąc niespodzianek,
Wymarzonych w snach dziecięcych.
Władysław Dzięgała.
W bajkowym gaju.
W cudownie zielonym gaju,
Przy srebrzystych wód ruczaju,
Gdzie tajemnych dróg rozstaje,
Biegną ścieżki różnych bajek.
Dróżek jest tam pełen worek :
Jedną chadza Muchomorek
Zaś na drugiej Kaczor prosi,
Trzecia Jasia i Małgosi.
Są tu drogi, dróżki, ścieżki
Misia Yogi, Gucia, Śnieżki.
Chodzić nimi także raczył
Bolek, Lolek z Bonifacym.
Można spotkać na rozstajach
Kota w butach i Papaya.
Kaja, Gerdę i Kopciuszka,
Myszkę Mikki, Kacpra duszka.
Są tu dróżki i niczyje.
Są też Kije Samobije.
Jest Stoliczek Czarodziejski.
Baba Jaga, Smok Wawelski.
Można nie raz wpaść niewinnie,
Wprost do środka bajki innej.
Wówczas Yogi jest Muminkiem,
Zamiast Ćwirka mamy Świnkę.
Calineczka kocha Wilka.
Siostrą Jasia jest Balbinka,
Czarodziejka zaś z księżyca
z Tabulugą skacze, kica.
Pszczółka Maja jest za córkę
I nazywa się Kapturkiem,
A okrutna zła Macocha
Pasierbicę swoją kocha.
Kłamczuch żaden tu nie kłamie.
Nikt nie skarży się swej mamie.
Tu, o płaczu nie ma mowy
I nie chodzi się do szkoły.
W tym gaiku deszcz nie pada.
Bajki w nim się opowiada.
Jest przyjemnie i serdecznie,
Bo są dzieci bardzo grzeczne.
Czy to prawda ? Czy tak było ?
Czy jest gaik, gdzie tak miło ?
Kto chce może mi uwierzyć,
Choć nie powiem gdzie on leży.
Władysław Dzięgała
Śnieg
Płatek śniegu lecąc z góry,
Tak szybował jak latawiec.
Nic dziwnego, że nie który
Na świat patrzył zbyt ciekawie.
Widział bory, lasy gołe.
Wioskę, miasto, stok i górę.
Nagie pola i jemiołę.
Wszystko szare i ponure.
Rzekły płatki do gwiazdeczek:
- Trzeba szarość rozweselić.
Wy, przykryjcie dół tych niecek,
Tak by świat był cały w bieli.
I leciały płatki z nieba,
Przez dzień cały, może dłużej.
Srebrem lśniły domy, gleba.
Nawet norka w lisiej dziurze.
Biało wokół słońce świeci.
Staś, ulepił już bałwanka.
Śnieg kochają wszystkie dzieci,
A najbardziej te na sankach.
Władysław Dzięgała.
Kolejka elektryczna
Siadam na podłodze
Razem z moją ciocią.
Ciocia kładzie tory
Ja ustawiam pociąg.
Są cztery wagony
Bar, lokomotywa.
Jest Pan maszynista,
Konduktorka siwa.
Dworzec, poczekalnia,
Szyld, Naczelnik Stacji
I czterech podróżnych
W barze na kolacji.
Peron, ławki, drzewa,
Nastawnia, zwrotnice
I zakrętów tyle,
Że ich nie policzę.
Biegnie także dróżka
Opodal strumyka,
Jest strzeżony przejazd
I budka dróżnika.
Podłączam baterie.
Cała stacja świeci.
Ruszył skład po szynach
I zabawia dzieci.
Pociąg światłem mruga
Czyni czary, dziwy
Jakby mnie zapraszał
Do lokomotywy.
Widzę nie raz we śnie
Kolejkę i marzę,
By na dużej stacji
Zostać kolejarzem.
Władysław Dzięgała
Zaczarowany świat
Poprosił raz Wróżkę
Pinokio drewniany,
Żeby mu stworzyła
Świat zaczarowany.
Taki prosto z bajki,
Który byłby wieczny,
Dziwaczny, cudaczny
Prawie niedorzeczny.
W kwiatku tulipana,
Śliczny domek mały
Szklany, pozłacany
W kropki bordo cały.
Żeby w nim pokoje
Tęczą się mieniły,
Zamiast żyrandoli
Słoneczka świeciły.
Białe chmurki z nieba
Przykrywały okno
Tak, by różne czary
Mógł widzieć Pinokio.
Zaś na ścianach gwiazdki
Z iskierkami w oku
Tańczyły cichutko
Z księżycem w półmroku.
Rankiem zanurzały
Swoje gwiezdne nosy,
W błękitnych basenach
Pełnych ciepłej rosy.
By tam również były
Muminek z Paszczakiem
I niezwykłe drzewo
Z Czarodziejskim Ptakiem.
Luna Park, zjeżdżalnia,
Gry i komputery,
Koniki drewniane,
Huśtawki, rowery.
Latający dywan,
Koszyk Misia Yogi,
Samolot Śmigacza,
Pędziwiatra nogi.
Gucio, Myszka Mikki,
Bolek, Lolek z Tosią
Siostrzeniec Donalda,
nawet Jaś z Małgosią.
I Wilk bardzo groźny,
Co gania zająca
I inne postacie
Z bajek półtysiąca.
Dała Wróżka jemu
Świat Zaczarowany
Dziwaczny, cudaczny
Nikomu nieznany.
Był w nim i Pinokio
Ze swym długim nosem.
Wróżki bardzo lubią
Tych, co mówią ,,proszę,,.
Władysław Dzięgała
Maj
Hula maj po lesie,
Pędzi niczym burza.
Kusi wonią fiołków,
Czeremchą odurza.
Bawi się z sikorką,
Gra w zielone z bukiem.
Harcuje z listkami,
Spaceruje z żukiem.
Do snu małym szpaczkom
Kołysanki śpiewa
I zapyla kwiaty
Na kwitnących drzewach.
Cicho lata z sową,
Z lelkiem fruwa nocą.
Las ubiera w zieleń
Cudnie przeuroczą.
Na wiekowe dęby
Wspina się jak mrówka,
Zatroskanym grabom
Szepcze miłe słówka.
Po stubarwnej kniei
Z konwaliami bryka
I w koronach sosen
Jak wiewiórka znika.
Władysław Dzięgała
Zimowy sen.
Smok.
W dziewiczej puszczy,
W bezkresnym borze.
W bajkowym lesie
Tuż przy jeziorze,
Gdzie rosną dęby
W głębokim jarze,
Mieszkał smok straszny
W swojej pieczarze.
Codziennie rano
Jadł na śniadanie:
Młodziutkie jagnię,
Mleka pięć baniek.
W samo południe,
Na obiad zjadał:
Całego wołu
I kur trzy stada.
A koło czwartej,
Na podwieczorek
Miał chęć na dzika
I ciele spore,
Zaś na kolację
Bez trudu łykał:
Gąskę, kaczora
Oraz indyka.
Z brzuchem jak beczka,
Ten smok - O rany!
Nie mógł spać w nocy.
Wstał niewyspany.
Ryczał i pęczniał,
Nie było żartów
Myślał, że pęknie
Ten nasz obżartuch.
Poszedł po rozum
Do smoczej głowy,
Zaczął stosować
Jadłospis zdrowy.
Dziś na śniadanie
Je kromkę chleba
I ,,Ramy,, tyle,
Ile potrzeba.
Obiad się składa
Z łyżki ziemniaków,
Sałatki z warzyw
I porcji flaków.
Ten smoczy jarosz
Rzekł, że od wtorku
Nie będzie jadał
Swych podwieczorków
A na kolację
Chce bardzo mało:
Jedno jajeczko
Albo kakao.
Sny miewa zdrowe,
Śpi jak niemowlę.
Dawne obżarstwo
Nie jest mu w głowie.
Ma zgrabną linię,
Gładziutką skórkę
I przypomina
Raczej jaszczurkę.
Chcesz jak ten smoczek
zgrabnym być stary
Jedz margarynę,
A porzuć skwary.
Władysław Dzięgała
Gdzieś wysoko w górach, hen!
Zapadł miś w zimowy sen.
Trzeci miesiąc miś już śpi
Chrapie tak, aż gawra drży.
Kiedy sapie misiów chór,
Zjeżdża śnieg ze szczytów gór.
Szumi cicho górski las :
- Zbudź się misiu. Wstawać czas !
Zbudź się. Wstawaj. Przerwij sen.
Wiosna w górach hen ! Hen ! Hen!
Ale z ciebie straszny śpioch,
Taki śpioch. Że och ! Och ! Och !
Władysław Dzięgała
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz